środa, 4 marca 2015

Kakarotto vs Simcoe, czyli piwna teraźniejszość vs sentymentalne spojrzenie na stare kreskówki

Kakarotto vs Simcoe
Piwo w stylu American India Pale Ale, górnej fermentacji, niepasteryzowane, niefiltrowane.
Producent: Browar Bednary
Ekstrakt 14%, alk. 5,5% obj.
Skład: woda, słody, duża doza sentymentu, chmiele: Cascade i Simcoe, drożdże

W czasach gdy duża część z Was mówiła jeszcze na chleb "beb", a na muchy "tapty", istniały takie instytucje jak salony gier (nie, prawnie nikt nie miał konsol), 5-10-15 (nie, nie sklep z zabawkami dla korpomatek), bary mleczne (nie, nie można było opierdzielić kebsa za każdym rogiem) oraz angielskojęzyczne kanały z kreskówkami.

Właściwie jeden - Cartoon Network. Tak ten kanał, na którym teraz pojawiają się głównie mangookie, bazujące na sprzedaży zabawek i badaniach marketingowych dubbowane pseudokreskówki. W dawnych czasach można było jednak na CN obejrzeć Freda i Barneya, dwóch prehistorycznych kumpli, chowających się w kręgielni przed żonami, oryginalnego Scoobie Doo, który był genialnie, a zarazem prześmiesznie upiorny, czy Cow & Chicken (nie, nie Krowę i Kurczaka, ale do tego przejdziemy za chwilę), czyli jedną z najbardziej pojechanych kreskówek wszech czasów. Nie wspominając o Dexter's Laboratory, Johnym Bravo, Two Stupid Dogs, Saurai Jack'u czy w końcu Dragon Ball'u (głównie w wersji Z i później GT).


Nie, nie oglądaliście? A Kapitana Jastrzębia (popularnie zwanego Tsubasą) oglądaliście? To wyobraźcie sobie, że zamiast zawodnika biegnącego przez boisko w jedną stronę przez 5 odcinków, dwóch super napakowanych mistrzów sztuk walki, trenujących w grawitacji 10x większej od ziemskiej, gada przez dziesięć odcinków czemu w jedenastym wystrzela się po gębie. A teraz wyobraźcie sobie, że było to totalnie ZA JE BI... tak, aż tak świetne :)



Zakładam, że Rafał z Browaru Bednary oglądał Dragon Ball'a Z. Bo nie wyobrażam sobie, że inaczej wrzuciłby na etykietę głównego bohatera czyli Son Gokū (po saiyańsku nazywającego się właśnie Kakarotto). I to w wersji nieżywej. Widzicie tą aureolę wokół VS na etykiecie? Tak, [SPOILER ALERT] Gokū ginie w pojedynku z Cell'em i udaje się w zaświaty... żeby nadal trenować. A Ty sądzisz, że zakwasy po jednej wizycie na siłce to znak żeby zluzować? Ok, to tyle jeżeli chodzi o tło piwa. A jak samo piwo?

Ok, dla mnie trochę za bardzo karmelowe, za mało aromatu jak na AIPA, ale przyznam, że niezła piana. Wpadliście tutaj na recenzję? Jakoś się nie złożyło, sentyment przeważył. Tak to jest na starość.

Kakarotto vs Simcoe

Wracając do starych czasów - czy dzisiaj jest gorzej? Nie, jest lepiej, pod wieloma względami - internet mamy pod ręką i nie kosztuje kroci, przez co mamy prawdopodobnie dostęp do największej wiedzy jaką kiedykolwiek ludzkość widziała. Piwna rewolucja hula w rozmiarach o jakich kilka lat temu można było pomarzyć. Żyjemy w wolnym kraju (tak, wiem, podobno nie) i możemy (teoretycznie) robić co nam się żywnie podoba (oprócz np. napicia się piwa kulturalnie w parku na ławeczce).

Jedno mnie niestety wkurza jeżeli chodzi o posiadanie wiedzy i wolność - powszechna mania tłumaczenia i dubbingu wszystkiego. Kiedyś, jeżeli chciałem obejrzeć... no np. Dragon Ball'a to oglądałem w wersji ENG (bez napisów!) i mocno się musiałem nagłowić, żeby wyciągnąć z kontekstu o co chodzi bohaterom. Czy rozumiałem wszystko? Pewnie, że nie, ale nauczyłem się przez to cholernie dużo. A ułatwianie sobie życie kosztem oryginału wkurza mnie do tego stopnia, że mając ostatnio bilety na Hobbita, wszedłem, zobaczyłem, że jest to wersja z dubbingiem i wyszedłem. No tak głupio się złożyło, że miałem bilety na wersję z dubbingiem. Właściwie to głupio, że miałem bilety na Hobbita.

Dzisiaj tłumaczenie wszystkiego na nasze prowadzi do takich kwiatków jak wilkory w polskim tłumaczeniu Game o Thrones, czy Żmijowe Bękarcice (tak, też z GoT'a). Czy w przeszłości Szklana Pułapka (gdzie szkło skończyło się w pierwszej części). Czy Wirujący Sex. Poza tym jest wiele odniesień, których nie sposób idealnie przetłumaczyć z języka oryginalnego. Również, do furii doprowadzają mnie stwierdzenia w stylu X-Meni, czyli polska liczba mnoga od liczby mnogiej X-Men. Nosz k***, albo X-Men albo X-Mani. Czy nie mówiłem kiedyś Turtlesy, albo Transformersy. Tak, mówiłem, ale człowiek uczy się całe życie. Nauczyłem się, więc może mnie to teraz wkurzać ;)

Także jeżeli nie doszliście jeszcze sami do pointy (nie, nie Pinty) wywodu... pijcie dobre piwo i uczcie się języków. Bo w przeciwnym razie może Was kiedyś spotkać przypadkiem nieprzyjemna sytuacja.




P.S. I jeżeli o mnie chodzi, Gokū nie zasługuje na etykietę piwa ;) Because he's a dick to beer!

3 komentarze:

  1. Piwny Donosiciel4 marca 2015 12:31

    W tle jest smocza droga, więc stawiam, że Songo w tym momencie jeszcze nie słyszał o Komurczaku, a dopiero biegł na planetę Kaio, po tym jak zginął razem z Raditzem z ręki Piccolo ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Good point, to akurat było po tym jak Piccolo usmażył jego i Raditz'a. Stare czasy, pamięć już nie taka jak kiedyś ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspomnienia powracają....fajny ciekawy wpis....pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

 
Blog jest wyłącznie dla osób pełnoletnich. Czy masz skończone 18 lat?

TAK NIE
Oceń blog