poniedziałek, 23 czerwca 2014

Deep Love od AleBrowaru i Nøgne Ø

Deep Love
Piwo w stylu West Coast Belgian Rye IPA, górnej fermentacji, pasteryzowane.
Producent: AleBrowar w kooperacji z Nøgne Ø (Browar Gościszewo)
Ekstrakt 16%, alk. 6,5% obj., IBU 100
Cena: 8,90 zł (Piwne Rozmaitości, Łódź)
Skład: woda, słody: pilzneński, pale rye, pszeniczny, monachijski, carmel rye; Chmiele: Amarillo, Chinook, Mosaic, Simcoe; drożdże White Labs WLP 566 Belgian Saison

Gdy Michał Saks wybierał się na podglądanie (to zobczuch!) browaru Nøgne Ø, wielu podejrzewało, że na podglądaniu się nie skończy. I nie skończyło się. Już jako oficjalny piwowar w AleBrowarze razem z resztą AleEkipy oraz udzielającym się na gościnnych występach Kjetilem Jukinem z Nøgne Ø, panowie dali upust swojej wspólnej miłości (to zboczuchy!).

A nie, miłości do piwa dali upust. To luz.

Dzieckiem tego trochę zbyt między-męskiego uczucia jest widoczna poniżej butelka mocno dziwnego dla większości piwa - West Coast Belgian Rye IPA (a właściwie AIPA). A czego się spodziewaliście po miłości kilku facetów? Etykieta, a raczej nadruk na butelce mocno AleBorowarowy - zalotna, lub jak kto woli mocno nagrzmocona ośmiornica, z logosami AleBrowaru i Nøgne Ø (tak, to nie jest koło ratunkowe) oraz kilkoma dodatkowymi gadżetami w mackach. Projekt jak zwykle fajny, ale napalonej ośmiornicy w jej naturalnym środowisku spotkać bym nie chciał. Kto wie co wyjmie z zanadrza jednym z pozostałych odnóży. Dlatego na potrzeby degustacji Deep Love (zboczuchy jedne!) zostało umieszczone w środowisku słodkowodnym.

Deep Love | AleBrowar | butelka

Już po odkapslowaniu ośmiornica ukazuje swoje belgijsko-amerykańskie korzenie - lekka końska derka przykrywa solidną kupkę amerykańskich chmieli. Piana jest niezła, ale jak na piwo z dodatkiem słodu żytniego i pszenicznego, to mocnego szału nie ma. Klarowność nieco gorsza niż wody w rzecze Rawce, ale opalizacja przy użytym zasypie jest bardzo nieznaczna.

Konsystencja jest bardzo zaskakująca: jednocześnie dość kleista i lepka, a z drugiej strony nie przytłacza. Takie zalotne muśnięcie ośmiornicy ;) Smakuje... wybornieeeeeee. I to nie tylko kwestia okoliczności przyrody. Odrobina słodyczy miesza się z żytnim kwaskiem, by przejść w cytrusowo-korzenną goryczkę. Niskie wysycenie jeszcze zwiększa pijalność tego śliskiego specyfiku. Spływa do gardła gładko i szybko, a później trzyma jak źle połknięty głowonóg. Z trochę mniej śmiertelnym skutkiem.

Ocena: 4,75/5

Dawno AleBrowar mnie tak nie zachwycił. Czy to kwestia współpracy z Nøgne Ø, czy w końcu chłopakom wszystko w piwie najzwyczajniej "pykło"? Nie wiem, nie obchodzi mnie to! Wyszło im wspólnie znakomite piwo i jest to coś godnego polecenia każdemu, kto nie boi się mocnych wrażeń.

Niestety, jeżeli jeszcze nie kupiliście, może być już ciężko - ja dzisiaj nabyłem trzy butelki, dwie jeszcze zostały gdy wychodziłem ze sklepu. Mam nadzieję, że ekipa obydwu browarów powtórzy wspólnie warzenie Deep Love, bo jeżeli nie, byłaby to niepowetowana strata.

Przekonali mnie - zostaję fanem miłości męsko męskiej. Tej do piwa oczywiście!

wtorek, 10 czerwca 2014

Kinky Ale od Doctor Brew

Kinky Ale
Piwo w stylu american pale ale, single hop, górnej fermentacji, niefiltrowane, niepasteryzowane.
Producent: Doctor Brew Sp. z o.o. (Browar Bartek)
Ekstrakt 16%, alk. 6,2% obj., IBU 71
Cena: 7,40 zł (Piwne Rozmaitości, Łódź)
Skład: woda, słód pale ale, chmiel HBC 366 (Equinox™), drożdże.

Tym razem Doctorzy ze Śląska biorą się za suplementy diety wspierające libido i wypuszczają nam na rynek Kinky Ale, czyli w wolnym tłumaczeniu Zboczone Piwo Górnej Fermentacji. Co ciekawe jest to American Pale Ale single hop na eksperymentalnym chmielu HBC 366, który dopiero co (prawdopodobnie niedawno, po tym jak już etykiety poszły do druku) dostał nazwę komercyjną - Equinox (te em), czyli Równonoc (znak towarowy zastrzeżony). Krok śmiały, ale zakładam, że Doctorzy przetestowali go z sukcesem na ludziach (chociaż by na sobie) przed wypuszczeniem do masowej produkcji. Ciekawostką jak na polskie warunki jest również zasyp - nie kombinowali z kilkoma rodzajami słodu, po prostu dali pale ale i tyle. Ogólnie wygląda na taki trochę soft beer porn w wersji amerykańskiej.


































Jak widać Kinky Ale jest tak zboczone, że zrobiło się całe mokre zanim zdążyłem zbliżyć do niego usta (chociaż może to być też kwestia temperatury) ;) W kolorze ciemnozłote, dość mętne (Yeeeeaaaaah, who is a dirty little pale ale?), ale jeżeli ma to pomóc aromatowi, to nie przeszkadza mi to.

A chmiel HBC 366, kryptonim Equinox™, robi niesamowitą robotę. W zapachu mamy głównie dojrzałe owoce tropikalne, liczi, białe winogrona w stylu Nelson Sauvin, ale również żywiczność i lekką trawiastość Cascade'a. Smakuje podobnie, bardzo owocowo, rześko. Dochodzi do tego solidna i krótka goryczka z pieprzową końcówką w stylu brytyjskiego Admiral'a. Wszystko to świetnie zbalansowane subtelnym słodowym tłem. Tradycyjnie dobrane przez Doctorów, z aptekarską precyzją, niezbyt wysokie wysycenie, jeszcze bardziej potęguje pijalność tego kusicielskiego trunku dla chmielowych dewiantów.

Ocena: 4,75/5

Jak dla mnie jest to obecnie najlepsze piwo od Doctorów z Brwiami, a nie zaliczyli w naszych oczach dotąd ani jednej znaczącej skuchy, więc wiele to mówi. Zakochałem się w nim od pierwszej butelki i moja miłość trwa nadal (mam nadzieję, że będzie kolejna warka, bo jak, nie będę płakał po nocach). Gdy ostatnio wchodzę do sklepu z piwem, to jeżeli Kinky Ale tylko jest, zawsze biorę przynajmniej jedno. Najwyraźniej wyjdę na zboka, ale Equinox (te em) podpasował mi strasznie i nie mogę się doczekać, żeby w domu coś na nim uwarzyć. Jeżeli znudził się Wam rowingjackowy cytrusowy IPA standard, to będzie to dla Was zdecydowanie miła odmiana.

Swoją drogą à propos niewyżytych zboków... Kinky Ale = Equinox (te em) = Równonoc (znak towarowy zastrzeżony) = Donatan. Przypadek? Nie sądzę ;)

poniedziałek, 2 czerwca 2014

Oki Doki od Pinty, czyli kraft w trosce o nasze tyłki

Oki Doki
Piwo w stylu lager, dolnej fermentacji, pasteryzowane.
Producent: Browar Pinta (Browar na Jurze)
Ekstrakt 11,5°, alkohol 4,3% obj. 39 IBU
Cena: 6,40 zł (piwosz-sklep.pl)
Skład: woda, słody Weyermann®: pilzneński, pale ale, pszeniczny jasny, Carapils®, Caramunich®; chmiele (NZ): Pacific Jade, Pacific Gem, Green Bullet, Waimea, Motueka; drożdże Saflager W 34/70.

Dawno nic nowego z Pinty (nie licząc urodzinowego B-Day'a) nie wrzucaliśmy. Das IPA była sporym zawodem, a Żyta i Grodzisze jakoś przeszły obok bloga (chociaż to ostatnimi czasy najczęściej pite przez nas Pinty). Czas nadrobić zaległości, a i okazja wydawała się idealna.

Wyścig zbrojeń na najwięcej ekstraktu i chmielu w jednym piwie trwa w najlepsze. Podwójne IPA, Imperialne IPA, Barley Wine'y, RISy srisy - tylko czemu jak się robi ciepło ja pytam?! Dlatego mocno podjarałem się, gdy nareszcie Pinta zapowiedziała lekkie piwo na lato. Mniej ucieszył mnie rodzaj fermentacji, bo z dolną mi ostatnio nie po drodze, ale jak będzie dobre piwo, to do drożdży nie mam uwag. A i że nowozelandzkimi chmielami chmielę ostatnio wszystko (włącznie z grodziszem), tym bardziej byłem pozytywnie nastawiony do pintowej nowości.

Oki Doki | Pinta | butelka

Oki Doki jest bardzo jasne, standard lagerkowy. Piana niestety też trzyma mocno korpolagerowy standard (jak widać na załączonym obrazku) - znika praktycznie zanim zdążyłem włączyć aparat i zrobić zdjęcie po nalaniu.

Szybki niuuuuuuuch - i jeżeli tutaj są jakieś nowozelandzkie chmiele, to muszę uwierzyć na słowo. Spodziewałem się czegoś bardziej w stronę Pacyfica, a przynajmniej podobnego parametrami Jankesa. W Oki doki natomiast zapachowo poza lekką słodowością i owocami tropikalnymi o intensywności na poziomie autosugestii nic specjalnie się nie dzieje. Po spróbowaniu jest wodnistość i mocno zalegająca żywiczno-trawiasta goryczka. Gdyby nie ona to w zasadzie nie miałbym zbytnio nic do powiedzenia, po prostu poprawny lager bez wad.

Ocena: 3/5

Pinta zapowiadała, że Oki Doki tyłków urywać nie będzie i słowa chłopaki dotrzymali. Oprócz fatalnej jednowymiarowej goryczki piwo jest absolutnie nijakie, chmiel nowozelandzki mam wrażenie, że jest głównie w składzie na etykiecie. A do kotła poszedł chyba tylko na goryczkę. Ogólnie piwo przypomina bardziej lekką i nijaką wersję Das IPA.

Rozumiem, że sesyjne piwo na lato nie musi urywać. Ba, niech będzie jak najlżejsze. Tylko że prawie 6,50 zyla za sesyjnego lagera, który niczym pozytywnie się nie wyróżnia, to rozbój w letni biały dzień (no powiedzmy wiosenny biały dzień jeszcze, chodziło o pogodę podczas rozboju). Także Robin Hoodom z Pinty tym razem podziękuję. Bojan Strażackie też nie urywa, a jest smaczny, lekki i za 3,50zł.

 
Blog jest wyłącznie dla osób pełnoletnich. Czy masz skończone 18 lat?

TAK NIE
Oceń blog