piątek, 31 maja 2013

Piwo Aro Jasne z browaru Van Pur

Gryglas

Przy okazji zakupów w Makro przechodziłem obok stoiska z piwami (w sumie nie wiem po co, chyba tylko żeby zobaczyć, czy nie mają jakiegoś przecenionego Portera Warmijskiego). Mają tam oprócz zbiorczych opakowań rozpakowane piwa na sztuki - a to się kończy data, a to im spadnie coś z palety, zostanie końcówka zgrzewki, itp. Jako, że wśród tanich produktów marketowych można trafić czasami na coś fajnego (np. Perlenbacher z Lidla), a przynajmniej pijalnego, postanowiłem wziąć sztukę Aro Jasne na spróbowanie. W taniej marce własnej Makro czyli Aro czasami też można coś znośnego trafić (często producenci puszczają tam ten sam produkt tylko z inną etykietą i niższą ceną), ale po 3% piwie Van Pura naprawdę nie spodziewałem się niczego dobrego :)

Piwo jak to większość marketówek jest w puszcze: mniejsze koszty transportu, mniejsze problemy z przechowywaniem (wchodzi więcej na paletę w magazynie niż butelek), także zapowiada się standardowa masóweczka. Etykieta, jeżeli można tu mówić o etykiecie, jest brzydka i toporna bardziej niż bezzębny kanadyjski drwal (miałem napisać jak drużyna niemieckich sztangistek, ale wygooglałem i okazuje się, że nie są aż takie toporne :D).

Piwo typu lager, dolnej fermentacji, pasteryzowane
Browar Van Pur (na zlecenie Makro Cash and Carry)
Ekstraktu nie podano, alk. 3% obj.
Cena: 1,68 zł
Skład: woda, słód, chmiel, drożdże


Po nalaniu piana dosyć obfita, szybko opada, ale uwaga! o dziwo nie znika do zera. Piwo jest klarowne, nie ma żadnego zmętnienia. Kolor słomkowy, piwo zgodnie z tym co jest napisane na puszcze, jest Jasne :)

W zapachu ja w zasadzie nie czuję nic. Może lekki aromat słodu, ale bardzo zwiewny i ulotny. Wad również nie wyczuwam, nie ma żadnej nuty metalicznej czy DMS.

Pierwszy łyk... i nic. W zasadzie żadnego smaku piwa nie ma. Smakuje trochę tak, jakby do szklanki po dopiero co wypitym piwie nalać odrobinę wody gazowanej, przepłukać i wypić. Po ogrzaniu bardzo lekki słodowy smak popłuczyn po piwie, nawet może jest tam gdzieś jakaś goryczka jeżeli ktoś bardzo chce ją poczuć. Natomiast ponownie nie wyczuwam żadnych odrzucających wad. Po prostu pustka.

Ocena: 1,5/5

Piwo bez smaku piwa. Jeżeli chcecie sprawdzić czy faktycznie da się taki napój zrobić - spróbujcie, da się :) Na plus natomiast, że jak na tak tanie piwo Aro Jasne niczym nie wali, nie ma żadnych nieprzyjemnych aromatów i smaków. Nie ma tam kompletnie nic. Jeżeli Krzysztof Kononowicz zostałby prezydentem, a wdrażanie swojego słynnego planu "nie będzie niczego" w życie zaczął od piwa, to tak by właśnie musiało by ono smakować. Przytaczając jeszcze częste porównanie sikaczy do seksu w kajaku (że "fucking close to water") to Aro Jasne jest jak seks w starej, rozpadającej się łódce, która już prawie poszła na dno.

Wpadł mi natomiast do głowy pomysł zastosowania. 3% alkoholu Aro Jasnemu nie można mu odmówić. Jeżeli zatem nienawidzicie smaku piwa, goryczka wywołuje w Was obrzydzenie, dolewacie do niego hektolitry syropu malinowego i pijecie przez słomkę jako drink sesyjny po kosztach, jest to idealne piwo dla Was! Gwarantuję, że nie wyczujecie ŻADNEJ nuty piwa w tak przygotowanym napoju :)

czwartek, 30 maja 2013

Oto Mata IPA z browaru Pinta

Gryglas 

Oto Mata IPA | Pinta | ButelkaNa lato, a w zasadzie na późną wiosnę, bo piwo miało już premierę jakiś czas temu, Pinta postanowiła wypuścić pierwsze w Polsce piwo z dodatkiem ryżu. Udało im się rzutem na taśmę, bo niedługo później Kompania Piwowarska ogłosiła wypuszczenie Książęcego Ryżowego, a biorąc pod uwagę procedury przy wprowadzaniu nowych produktów przez koncernowe molochy, to Kompania wpadła na pomysł przed Pintą.

Pomysł dość ciekawy, bo o ile z ryżem w piwie na polskim rynku można się spotkać (np. Obolon Magnat) to na IPA z ryżem jeszcze się nie targnął. I nie jest to wyłącznie symboliczny dodatek (we wspomnianym Obolonie ze składu wynika, że jest go mniej niż chmielu), płatki ryżowe w piwie Pinty stanowią 25% zasypu. Ich obecność ma w założeniu stworzyć piwo bardziej wytrawne w smaku, jak również rozjaśnić piwo.

Opakowanie mocno Pintowe w charakterze, nawet bardziej wyraziste od pozostałych piw, flaga Japonii dominuje nad innymi etykietami stojąc obok na półce. Co do nazwy, to na polski rynek świetna, liternictwo z JPA też. Fajnym dodatkiem jest opis piwa na etykiecie po japońsku. Natomiast jak mieli okazje przekonać się podczas wycieczki do Japonii przedstawiciele Pinty, trzeba uważnie dobierać nazwy. Sam sprawdziłem te rewelacje o których wspominali w wywiadzie u Kopyra i faktycznie "oto mata" można przetłumaczyć z japońskiego おと 股  na polski jako "brzmieć krocze" :) "Mata o to" 股 お とbyłoby jeszcze lepsze, bo google translate wypluwa nam piękne hasło "Postaw swoje krocze". Hasło świetne dla środka viagropodobnego ;) Także z nazwami na eksport ostrożnie.

Piwo typu Rice IPA, górnej fermentacji, pasteryzowane
Browar Pinta (Browar na Jurze)
Ekstrakt 14%, alk. 5,2% obj.
Cena: 6,40 zł
Skład: woda, słód Wayermann®  pilzneński premium, płatki ryżowe, słód Cararpils®, chmiele: Pacifica, Simcoe, Mosaic™, Galaxy; drożdże Safale S-04.

Co do składu to wielki żal, że Pinta nie porwała się na użycie chociaż śladowych ilości jakiegoś japońskiego chmielu.

Oto Mata IPA | Pinta

Po nalaniu piana jest średnio obfita, śnieżnobiała, po chwili opada do średniego kożuszka. Ładnie krążkuje i oblepia szkło. Piwo jest klarowne, słomkowe w kolorze.

W zapachu chmielowo, raczej żywicznie niż amerykańsko-cytrusowo, także w stronę chmielania tradycyjnego IPA. Słodów w zasadzie w zapachu nie czuć. Żadnych zapachów ale'owych w zasadzie też nie ma. Przyjemnie, ale nic nie powala.

Oto Mata IPA jest dość wytrawna w smaku, goryczka dzięki temu jest dość wyraźna już od samego początku. I jak dla mnie... to smakuje bardziej jak pils, niż IPA. Co prawda po ogrzaniu dochodzi trochę ciała i słodyczy, ale nadal odczucie jest dość dziwne. Nie mówię, że coś z nim jest nie tak, ale gdyby ktoś dał mi w ciemno mocno schłodzone, nie wiem czy bym nie powiedział, że to nieźle nachmielony pils :) Piwo pije się przyjemnie, wysycenie jest ok, szkło osusza się dosyć szybko.

Ocena: 3,5/5

Brawo dla Pinty za pomysł na piwo z ryżem, brawo za promocję polskiego piwowarstwa w Japonii. Pomysł świetny, ale wykonanie moim zdaniem przeciętne. Jest to na pewno coś wartego spróbowania, ale szczerze wróciłem do tego piwa głównie dlatego, żeby napisać tego posta. Nie jest to złe piwo, wręcz przeciwnie jest świetnie pijalne i odświeżające. Jak dla mnie niestety dzieje się tutaj za mało żeby płacić za nie tyle co za np. Atak Chmielu. Może kiedyś wrócę do wersji beczkowej, żeby zobaczyć czy się czymś różni, ale tylko z czystej ciekawości. I nie obstawiam, żeby Oto Mata IPA na stałe zagościła w moim piwnym menu.

Pacific Pale Ale z browaru Artezan

Gryglas

Pacific Pale Ale | Artezan | butelkaWbrew temu co za oknem, lato zbliża się wielkimi krokami, więc postanowiłem nadrobić zaległość, która wisi jeszcze od zimy. W zasadzie zaległość na blogu, po samo piwo już wielokrotnie gościło w moim szkle, ale jakoś się nie złożyło żeby je opisać ;) Pacific Pale Ale to piwo dla Artezana dość przełomowe, bo pomimo dobrych stylowych piw, chyba dopiero Pacific przełamał kilka rzeczy, którymi Artezan się do tej pory charakteryzował.

Po pierwsze to co widać - etykieta. Pierwszy browar rzemieślniczy w Polsce mocno stawiał na piwo, które jest w środku, natomiast etykiety sprawiały wrażenie mocno chałupniczych. Szczytem szczytów, z tego co pamiętam była etykieta Brown Portera, która wyglądała jak wydrukowana na czarno-białej drukarce w biurze browaru: czarno-biały Jeż + kilka informacji arialem (czy inną arialopodobną czcionką)! Rozumiem, że stawiają na piwo, ale błagam - piwo na poziomie cenowym powyżej piw z Pinty i AleBrowaru powinno chociaż w minimalnym stopniu zachęcać do zakupu opakowaniem. Chyba, że stawiamy na piwoszy uświadomionych, którzy kupią nawet bez etykiety. Dlatego miłym zaskoczeniem jest etykieta Pacyfica w stylu pocztówki z wakacji w tropikach. Czy jest świetna czy kiczowata można się spierać, ale chociaż jest o co.

Po drugie Artezan mocno opierał się przed warzeniem piw z amerykańskimi chmielami. Ich piwa były stylowe do bólu, smaczne... ale nudne. IPA z Artezana w cenie jakiej jest czyli około 7-8zł spróbowałem, stwierdziłem "Dobre, ale za tą kasę nuda" i wróciłem do piw ciekawszych. Założę się, że wiele osób zrobiło podobnie. Także kolejny plus za przełamanie się i trochę ukłon w stronę gustów klienta, bardzo fajnie że Artezan nie szedł w zaparte.

Po trzecie promocja piwa - tym razem było ono zajawiane przed promocją na ich fanpage'u (puścili np. wygląd etykiety) oraz z tego co pamiętam w Piwotece była premiera na kranach. Do tej pory piwa po prostu wjeżdżały do sklepów lub barów i równie bez rozgłosu z niego znikały. Mam nadzieję, że podobnie będą postępowali z kolejnymi piwami, bo robią je bardzo dobrze, a i fajnie sobie pojechać na kolejną premierę, skosztować nowego piwa.

A co z samym Pacyfic Pale Ale? Piwo jest jednym z pierwszych uwarzonych w Polsce American Pale Ale (Shark był zdaje się pierwszy), także możemy się spodziewać lekkiej odpowiedzi na wypuszczane przez większość nowych browarów AIPA. Sprawdzam dopiero co wypuszczoną partię bo data przydatności jest do 23.06.2013, czyli pewnie niedawno co wyjechało z Natolina.

Piwo typu American Pale Ale, górnej fermentacji, niefiltrowane, niepasteryzowane
Browar Artezan
Ekstrakt 12,5%, alk. 5% obj.
Cena: 7,80zł
Skład: woda, słody - pale ale, pilzneński, karmelowy; chmiele - Amarillo, Cascade, Chinook, Pacific Jade, drożdże.

 Pacific Pale Ale | Artezan

Po przelaniu do szkła piana jest dość obfita (w tej pintowej szklance coś nie chce nam się trzymać), ale zwykle jest bardzo ładna, pęcherzyki drobne, opada do trzymającego się dziarsko kożuszka i ładnie oblepia szkło. Piwo jest bursztynowe, mocno opalizujące.

W zapachu... WAKACJE W TROPIKACH! Piłem kilka razy, ale nigdy tak świeżego i przyznaję zapach zniewala! Owoce tropikalne, głównie ananas i mango, w tle odrobina cytrusów. W połączeniu z etykietą i lekkim zamroczeniem można by pomyśleć, że siedzimy gdzieś na plaży nad Pacyfikiem, a obok nas ktoś właśnie kroi świeżo zerwanego ananasa.

W smaku jest również bardzo przyjemnie owocowo. Piwo jest świetnie ułożone, przy tym ekstrakcie (12,5%) nie jest ani puste ani kwaskowe, ciałko przyjemne, jak piękna kobieta smażąca się na plaży ;) Goryczka raczej niska jak na amerykańskie chmiele, ale w połączeniu z zapachem daje bardzo odświeżający efekt. Wysycenie umiarkowane, pije się je świetnie - piwo w szkle kończy się szybciej niż słono opłacone wakacje w tropikach :)

Ocena: 5/5

Pacyfic Pale Ale to pierwsze piwo z Artezana, które mogę z czystym sumieniem polecić, bo jest po prostu świetne. Do tej pory ich piwa moim zdaniem były mocno przecenione, a nie oferowały w zamian żadnych powalających doznań (chyba że wypiłoby się 6 z rzędu, wtedy jak każde powalały). Pacyfic Pale Ale jest w zasadzie jak tropikalne wakacje w płynie - trochę jednak drogo, ale warto. Nie będzie to może piwo po które będę sięgał często, bo lubię trochę bardziej ekstremalne doznania, ale zapewniam, że będę co jakiś czas do niego wracał. I obowiązkowo szukajcie jak najświeższego, powalający zapach jest wtedy gwarantowany.

Jak widać piwo cieszy się dość dużą popularnością i ma szansę przekonać do amerykańskich chmieli również tych, którzy Rowing Jacka lub Atak Chmielu najchętniej potraktowaliby syropem malinowym, bo za gorzkie. Wiem co mówię, bo przetestowaliśmy na ludziach podczas majówki: AIPA można było spokojnie zostawić niepilnowane - nikt inny nie ruszył. Pacyfica po daniu do spróbowania już się baliśmy spuszczać z oka.

P.S. Znakomicie sprawdza się również na wszelkiej maści wyjazdy w teren :)

Pacific Pale Ale | Artezan | kajaki

wtorek, 28 maja 2013

King of Hop z AleBrowaru

Gryglas

King of Hop | AleBrowar | butelkaKról jak to król, lubi się spóźniać. Premiera miała być 3. maja, udało nam się dorwać w króla w sklepie dopiero 23. maja. Co prawda można było się napić w błotnistych okolicznościach Festiwalu Dobrego Piwa we Wrocławiu (i to przepuszczanego przez szyszkę Cascade'a), ale akurat nie mogliśmy się tam z Jacem pojawić, więc przyszło nam czekać na wersję butelkową. King of Hop był również zapowiadany jako piwo urodzinowe. Własne, bo urodzinowo z Pintą i Piwoteką Narodową uwarzył AleBrowar jeszcze w międzyczasie B-Day Lądowanie w Bawarii.

Opakowanie w standardzie. Udało mi się też trafić na pierwszy nowy AleBrowarowy kapsel. Co prawda oko Rowing Jacka nie było moim wyborem w głosowaniu na kapsel, ale fajnie, że w końcu są brandowane. Nie będę ukrywał - jestem fanboy'em AleBrowarowego designu. Etykiety są świetne i wyróżniają się na tle wszystkiego co u nas w Polsce się wypuszcza. A King of Hop urzekł mnie zarówno pod względem designu, jak i gry słownej z Elvisem (i zwłaszcza, że jest to wersja fat Elvis). Róż tła także świetnie do glamu Króla pasuje. Czapki z głów dla pomysłodawcy nazwy ;)

W przedziale kategorii American Pale Ale, King of Hop na polskim rynku bezpośredniej konkurencji zbytnio nie ma. Oprócz chmielonego po amerykańsku z domieszką pacyficzności Pacyfica z Artezana, przepotężnie chmielonego Sharka i Amber Boy'a z tej samej stajni (nie wdając się w różnice pomiędzy pale a amber, chodzi o kaliber), to lekkiego Ale'a chmielonego po amerykańsku ciężko u nas złapać. Można się co prawda porwać na Flying Doga czy Sierra Nevadę, bo da się je kupić jeżeli ktoś poszuka, ale za ich cenę jednak chce się jakiś mocniejszych doznań w piwie (przynajmniej solidniejszego IPA).

Piwo typu American Pale Ale, górnej fermentacji, niepasteryzowane
Ekstrakt 12%, alk. 5% obj.
Cena: 6,40zł
Skład: woda, słody - pale ale, pszeniczny, wiedeński, Cararpils®, zakwaszający; chmiele Amarillo Centennial; Mosaic; drożdże US 05.


King of Hop | AleBrowar

Piana jest ok, chociaż jak widać na zdjęciach, po przelaniu do szkła i cyknięciu kilku prewek, zaczęła opadać. Ale trzyma się dość dziarsko i nie opada do zera. Kolor jest lekko jaśniejszy od Rowing Jacka, miodowy, piwo lekko opalizuje. Nie wiem jakie były proporcje słodów, ale baza może być dość podobna do wioślarza, tylko lżejsza.

W zapachu od samego otwarcia butelki jest królewsko. Może to kwestia tego, że dorwałem Króla tak szybko jak tylko się dało i aromaty nie ulotniły się jeszcze. Ale trzeba przyznać, jest baaaaardzo ciekawie. Kwiatowo-owocowo, czuć mango i inne tropikalne owoce. 

W smaku jest natomiast przede wszystkim solidnie goryczkowo. Słodowości prawie w ogóle nie ma, jest trochę pustawo, aczkolwiek nie mówię, że niesmacznie. Może to przyzwyczajenie z Rowing Jacka, ale w końcu to przecież tylko 12tka. Natomiast po wypiciu połowy zaczyna przeszkadzać trochę kwaśność i na sam koniec już nie jest tak przyjemnie i odświeżająco jak na początku występu Króla.

Ocena: 4/5

Nie mogę z czystym sumieniem niestety dać więcej - coś mi w Królu ewidentnie nie pasuje. Zapach jest powalający i za niego ogromny plus, ale w smaku jest dziwnie przyciężki i nie jest odświeżający. Goryczka jest bardzo fajna, ale w połączeniu z kwaśnością nie daje przyjemnego całościowego odbioru. Mam nadzieję, że popracują jeszcze AleBrowarnicy nad tym piwem, bo piwo ma niesamowity potencjał bycia gwiazdą wagi lekkiej wśród polskich Amerykanów (nawet nie odchudzając Elvisa na etykiecie) . Tylko niech Król przestanie być takim skwaszeńcem ;)

niedziela, 26 maja 2013

Jantar z browaru Herrnbräu


Alk. 5,6%
Piwo jasne, niepasteryzowane, filtrowane

Cena: ok 5,0 zł

Jaco

Będąc ostatnio w Almie natrafiłem na piwo, którego tam chyba wcześniej nie widziałem: Jantar z niemieckiego browaru Herrnbräu w Inglostadt importowany przez hurtownię Martin. Etykieta wydała się atrakcyjna, więc wziąłem (chociaż irytujące są hasła takie jak "Naturalny smak" czy "warzone z naturalnych składników" - a z czego ma być warzone?).

Wizualnie dosyć jasny, bardzo klarowny. Piana wysoka, z dużymi pęcherzykami, opadając osadza się na ściankach. W zapachu czuć przede wszystkim słody i trochę goryczki.

W smaku Jantar nie odbiega za bardzo od innych piw tego typu. Czuć słód z delikatną goryczką. Na pewno jest lepszy od polskich korpobrowarów - jest w nim więcej goryczki a mniej kwasu, ale za taką cenę oczekiwałbym czegoś lepszego. Ogólnie nic odkrywczego. Lepiej kupić Perlenbachera z Lidla za połowę tej ceny lub zainwestować w coś z AleBrowaru czy Pinty.

Ocena: 2,5/5

wtorek, 21 maja 2013

B-Day Lądowanie w Bawarii czyli Piwoteka Narodowa, Pinta i AleBrowar warzą na urodziny.

Gryglas

Alianci wylądowali w Bawarii! Urodzinowo i z wielkim hukiem. Piwoteka Narodowa, AleBrowar i Pinta postanowili uwarzyć z okazji mniej więcej wspólnych urodzin wspólne piwo.

Inicjatywa o tyle słuszna, że zamiast iść na noże, dwa najistotniejsze obecnie "rzemieślnicze browary" i jeden z najlepszych multitapów w Polsce, potrafią się w przyjemnej atmosferze dogadać i uwarzyć coś fajnego razem. Piwo było warzone w Browarze na Jurze, czyli gościła Pinta, ona też zapewniała słód, AleBrowar przywiózł chmiele, a Piwoteka zainspirowała stylem, w którym miało być przygotowane.

B-Day Lądowanie w Bawarii czyli nawiązanie zarówno do urodzin (B-Day), lądowania w Normandii (D-Day) oraz niecodziennego stylu piwa (Bawaria). Styl to Weizen IPA, więc lądowanie amerykańskich chmieli w bawarskim piwie. Trzeba przyznać, bardzo zgrabnie ujęte ;)

Na premierę do Piwoteki Narodowej piwo dotarło niestety z opóźnieniem (jeżeli chcecie mieć przesyłki paletowe na czas, omijajcie JAS-FBG szerokim łukiem ;) ), a niestety nie dane było mi spróbować go w weekend. Na Festiwalu Dobrego Piwa było, zdaje się, bez opóźnień, ale tam Pinta i AleBrowar same dowoziły. W poniedziałek pojawiło się również w kilku punktach w Łodzi, także udało się złapać i ustosunkować się do zapowiadającego się ciekawie kooperacyjnego eksperymentu.

Piwo było warzone na Jurze, więc butelka z dużą dozą prawdopodobieństwa Pintowa, można to poznać po trzymającej się jak Pucek nogi Mikołaja etykiecie. Projekt sam w sobie ani Pintowy ani AleBrowarowy, ale wyszło bardzo fajnie z interesującymi elementami militarystycznymi (odłamkowy granat chmielowy, kot kreskowy na naboju, różowo-fioletowe moro). 

Piwo typu Weizen IPA, górnej fermentacji, pasteryzowane, filtrowane
Ekstrakt 13,1%, alk. 5% obj.
Cena: 6,70zł
Skład: słody Weyermann®: pilzneński, pszeniczny jasny, pszeniczny ciemny, Carared®, Caraaroma®, Carawheat®, pszeniczny czekoladowy, melanoidynowy; chmiele: Citra, Cascade, Centennial; drożdże Safbrew WB-06.


Po przelaniu do szkła piana jest dość ładna. Drobne pęcherzyki nie poddają szybko swoich pozycji i piana utrzymuje się dość solidnie, ładnie krążkując na szkle. Ale tutaj nie spodziewałem się niczego innego. Piwo ma bardzo ciemny kolor, natomiast jest klarowne. Stąd wniosek, że raczej powinno być nazwane np. Kristallweizen Amber Ale, bo ani nie jest mętne jak zwykły weizen, ani jasne jak IPA w amerykańskim wydaniu (czy jakikolwiek hefe-weizen).

W zapachu prawdziwa bomba! Goździki i banany od wizenowych drożdży walczą z cytrusami z Citry, Cascade'a i Centenniala (chyba faktycznie najbardziej czuć Citrę, której w składzie jest najwięcej). W tle bitwy nieśmiało przebija się jeszcze słodowość, ale zostaje zostaje zgnieciona przez pozostałe aromaty niczym Francuzi przez Blitzkrieg.

W smaku jest też świetnie, smaki dość typowe dla weizena połączone z aleowym posmakiem i goryczką z amerykańskich chmieli. Raczej więcej ale'a niż weizena, jest dość lekkie (13,1% ekstraktu), przez co goryczka jest odczuwana bardzo solidnie. Piwo może nie jest przesadnie ułożone, jak na bombę urodzinową przystało, ale pije się przyjemnie, więc szkło opróżnia się ochoczo i w dość szybkim tempie. I chce się jeszcze wypić jedno, piwo jest bardzo mocno pijalne (o ile ktoś jest w stanie znieść porządną goryczkę).

Ocena: 5/5

Bardzo zacna inicjatywa i wyszło z niej bardzo zacne piwo! Wiem, że można się przyczepić, że mało ułożone, że mogłoby być trochę więcej ekstraktu itp. itd. Ale mnie smakuje i nie mam się za bardzo do czego przyczepić. Na pewno jest to piwo, którego trzeba spróbować, bo mogą, bo go więcej nie uwarzyć. Zapasy są ograniczone, a sam mam zamiar je jeszcze bardziej ograniczyć, jeżeli uda mi się złapać jeszcze gdzieś kilka butelek, czego i Wam życzę.

Jaco

B-day jest piwem bardzo dobrym, chociaż z weizena jest w nim niewiele. W zapachu faktycznie można wyczuć delikatne goździki, ale w smaku jest praktycznie niewyczuwalny. Smak podsumowałbym raczej jako słodko-goryczkowy. Jest bardziej ale'owy niż inne IPY, ale równie mocno dochmielony.

Ocena: 5/5

niedziela, 19 maja 2013

Atak Chmielu z Browaru Pinta

Gryglas

Atak Chmielu - butelkaDługo się zbierałem do recenzji piwa, które tak naprawdę zapoczątkowało moją osobistą piwną rewolucję. Przejście od korpo "jasnych pełnych" w przeróżnych wersjach, przez niepasteryzowane Żywe z Ambera,  do okazjonalnego pszenicznego było już wydarzeniem ("Co ty Lecha pijesz? Pije się tylko niepasteryzowane!"). Później marcowe z Bierhalle w Łodzi, koźlak z Ambera, Browar Kormoran, wszystkie one pozostawiły swoje niezapomniane przeżycia. Ale nic w sumie nie zapowiadało takiej zmiany, jak niepozorne piwo z dziewczyną uzbrojoną w procę na etykiecie.

Ponad rok temu, wchodząc do swojego osiedlowego sklepiku zauważyłem na półce dość osobliwe piwo. Etykieta dość chałupnicza, a cena z kosmosu (już dokładnie nie pamiętam, ale było to chyba najdroższe piwo jakie stało na półce). Nazwa też jakaś taka dziwna, "Atak Chmielu", browaru nie znam. Pytam sprzedawczynię co to? Dostaję informację, że przywieźli jakąś nowość, ale jeden klient jak tylko zobaczył, że jest, od razu się ucieszył i wziął cztery. W sumie ok, zaryzykować można.

Poszedłem do domu, przelałem do szkła, napiłem się... i jak bym dostał w łeb kilkukilogramowym workiem chmielu. Piłem mocno schłodzone, w temperaturze "łupie w zębach", jak to od zawsze uczyły nas koncerny. Goryczka prawie w ogóle nie była kontrowana, było cholernie gorzkie, jak na ówczesne moje standardy. Chwilę postało, ogrzało się, napiłem się jeszcze raz i tak niestety się to wszystko zaczęło.

I od tej pory tanio nie jest, oooooj nie jest :) A jak "Atak Chmielu" broni się dzisiaj?

Od tego czasu zmianie uległy przede wszystkim etykiety Pinty. Pintowa dziewczyna w różnych sytuacjach ustąpiła bardziej minimalistycznym etykietom, moim zdaniem na zdecydowany plus. Każda odróżnia się kolorem i subtelną grafiką w tle oraz nie wygląda jak by narysował ją kumpel z liceum za skrzynkę piwa :) Oczywiście dziewczę Pinty miało swój urok, ale obecne wyglądają o niebo lepiej jak na piwo za 6-7zł. Co zapowiada etykieta? Skład: słody Weyermann®: pale ale, melanoidynowy, Carahell®, Carapils®, chmiele (USA): Citra, Simcoe, Cascade, Amarillo. drożdże Safale US-05.

Piwo typu American India Pale Ale, górnej fermentacji
Ekstrakt 15,1%, alk. 6,1% obj.
Cena: około 6-7zł

Atak Chmielu wygląd

Po przelaniu do szklanki, beżowa, drobnopęcherzykowa piana pojawia się dość obficie i trzyma się bardzo dzielnie. Zostaje z nami w zasadzie do końca ładnie krążkując w szkle. Kolor nie jest typowy dla AIPA, jest ciemnobursztynowe, nawet wpadające w brąz. Nie ma opalizacji, jest klarowne.

W zapachu zdecydowane nuty cytrusowe i owoce tropikalne, jest też odrobina żywiczności. Zapach jest świetny, obezwładniający, bezkompromisowy. To samo w smaku, Atak Chmielu wali człowieka po kubkach smakowych od samego początku. Podbudowa słodowa jest dużo mniejsza niż np. w Rowing Jacku, stąd efekt goryczki jest dużo bardziej wyraźny. Goryczka jest mniej ułożona, bardziej ściągająca i żywiczna. Wysycenie nie jest zbyt duże, pije się bardzo dobrze (jeżeli ktoś zniesie goryczkę).

Ocena: 5/5

Jak się broni Atak Chmielu po tych wszystkich IPAch które piłem? Mocno się broni. Nie wiem czy jest to kwestia sentymentu, czy faktycznie smaku. Nie jest to piwo dla każdego, nie jest przystępne, nie jest ułożone. Ale nie ma takie być! Ma człowieka skopać chmielem od początku do końca picia! I takie właśnie jest. Jest to piwo, które można kochać albo nienawidzić, ale na pewno trzeba spróbować.

Jaco

Jest to niewątpliwie piwo z górnej półki, nie tylko cenowej :P Bardzo mocno chmielowy zapach, kolor zbliżony do piw typu ale, piana gęsta, osadzająca się na ściankach. Pierwszy łyk faktycznie powala goryczką, ale też swoistą świeżością (jakby trochę cytrusową). Doskonałe do powolnego smakowania - nie da się szybko wypić Atak Chmielu (i byłoby trochę szkoda). Ocena zdecydowanie maksymalna, ale ... chyba jednak wolę Rowing Jacka Ale Browaru. Wydaje się być on treściwszy i goryczka jest jakby bardziej przyjazna.

Ocena: 5/5

A najlepszym podsumowaniem niech będzie to zdjęcie, nadesłane na foto konkurs Pinty w 2012 ;)

Autor: Daniel Dobryniewski

Śmietanka Toruńska z Browaru Staromiejskiego Jan Olbracht

Gryglas

Jakiś czas temu trafiłem w osiedlowym sklepie piwnym na kilka piw z Browaru Staromiejskiego Jan Olbracht. Jak sama nazwa wskazuje, browar restauracyjny działa na Starym Mieście w Toruniu, natomiast drugi człon nazwy wywodzi się od jednego z wnuków Władysława Jagiełły. Król wsławił się głównie klęską na wyprawie do Mołdawii gdzie Turcy, Tatarzy i Wołosi wybili nam około 5 tysięcy rycerzy. Natomiast lubował się ponoć w wizytowaniu Torunia, stąd browar wziął go sobie na patrona. Miejmy nadzieję, że piwa mają lepsze niż wyprawy wojenne króla Jana.

Biorąc z półki Śmietankę Toruńską, trochę nie bardzo wiedziałem, czego się spodziewać. Jeżeli śmietanka to na myśl przychodziło mi raczej coś słodkiego w stylu milk stoutu. Poszperałem trochę w necie i okazało się, że piwo jest pszenicą i to nie byle pszenicą, bo wygrało Konkurs Dziennikarzy Pszeniczna Bomba 2012 na Festiwalu Birofila 2012 w Żywcu.

Na początku browar sprzedawał piwa w bączkach nalewanych na miejscu, teraz z racji oferowania ich w sklepach przerzucili się na butelki 0,5l - przy rodzajach piwa, które warzą, jest jednak to lepsza opcja. Co do wyglądu zewnętrznego, to etykiety są skromne, ale spójne i niebrzydkie. Ciężko mówić tutaj o porywającym designie - po prostu logo browaru z nazwą i minimum informacji. To, że jest to piwo pszeniczne, przydałoby się umieścić w trochę bardziej widocznym miejscu, niż z boku etykiety. W składzie słód jęczmienny i pszeniczny, nic więcej o składzie nie podają.

Piwo pszeniczne górnej fermentacji, pasteryzowane, niefiltrowane
Ekstrakt 12,5° (niepodany na butelce), alk. 5,0% obj.


Po przelaniu piana opada niestety dość szybko. Może jest to wada tej warki, bo ogólnie wszyscy pianę na Śmietance Toruńskiej raczej chwalą. Kolor jasnopomarańczowy, idący nawet w stronę ciemniejszej pszenicy niż hefe-weizen. Piwo jest jak przystało na pszenicę mętne, może nawet trochę za bardzo - nie przelałem solidnej części osadu, a i bez tego jest mocno nieprzejrzyste.

W zapachu głównie banan i trochę goździków, pszenica jak się patrzy. W smaku piwo również jest przyjemne, nie jest bardzo wytrawne, czuć również lekką słodycz, prawdopodobnie stąd Śmietanka. Jest zatem mniej kwaśne niż większość wizenów. Wysycenie umiarkowane, może nawet trochę za niskie, ale piwo jest bardzo pijalne i miło opróżnia się całą szklankę.

Ocena: 4/5

Ciekawe piwo, ale przesadnie nie powala - o ile pszenica jest mnie w stanie jeszcze powalić. Jest to interesująca odmiana od większości wytrawnych i kwaśnych pszenic dostępnych na rynku, zdecydowanie warto spróbować. Śmietanka Toruńska jest odświeżająca, idealna na upalny dzień, także przy obecnej pogodzie będzie jak znalazł. Będąc w Toruniu chętnie wybiorę się do Jana Olbrachta spróbować ich piwa na miejscu.

piątek, 17 maja 2013

Namysłów Pils

Ekstrakt 12%, alk. 6,0%
Piwo jasne, pasteryzowane

Cena: ok 2,70 zł

Jaco

Browar Namysłów zainwestował ostatnio sporo w reklamę swojego Pilsa. Sporo, bo reklama telewizyjna jest dosyć widoczna - przynajmniej kilka razy na nią trafiłem. Nota bene, reklamę wyreżyserował Tomasz Bagiński: http://www.youtube.com/watch?v=PjTs2U52S5o . To skłoniło mnie do sięgnięcia po Pilsa.

Piwo ma zapach mocno słodowy. Jest jasne, bardzo przezroczyste i klarowne. Piana szybko opada do zera, trochę jej zostaje na ściankach, ale w zasadzie po kilkunastu sekundach Pils wygląda jak sok jabłkowy.

W smaku czuć głównie słód. Po kilku łykach pojawia się też goryczka, która jednak nie powala.W zasadzie smak jest dosyć łagodny jak na pilsa. Pod koniec butelki robi się już niezbyt przyjemne, jakby trochę mdłe.

Namysłów Pils nie jest złym piwem, ale jakoś przesadnie dobrym też nie jest. No i chyba specjaliści od reklamy trochę przesadzili ze sloganem "Dla tych, co się znają" (chociaż może się nie znam ;] ). Zestawienie tego hasła i takiego babola merytorycznego jak WARZENIE (nie fermentacja) piwa w otwartych kadziach woła o pomstę do nieba!

Ocena: 3/5


sobota, 11 maja 2013

MIŚ - PIPA od Kopyra i Browaru Widawa

Gryglas

źródło: Browar Widawa
Przy okazji urodzin Piwoteki Narodowej i premiery Czerwonego Kapturka udało mi się jeszcze załapać na laną wersję Misia, czyli pierwszego PIPA - polskiego India Pale Ale. Polskie, bo jest to pierwsze IPA na polskim chmielu, pozostałe składniki też w 100% nasze. Po zapowiedziach na Blogu Kopyra i zdjęciu obfitych rajtów pełnych Sybilli pakowanych do zbiornika, nie wahałem się ani chwili i postanowiłem skosztować. Nie udało mi się niestety dostać wersji butelkowej do porównania, już wyszła.

Piwo jak przystało na kolaborację Kopyr / Browar Widawa ma nazwę zwierzaka, a cóż może się bardziej kojarzyć z przeciwstawianiem się amerykańskiemu imperializmowi niż właśnie Miś ;) Single hop na Sybilli, szczerze powiedziawszy ciężko mi powiedzieć czy kiedyś już piłem coś na tym chmielu. W zasypie słody pale ale, karmelowy i pszeniczny. Do fermentacji posłużyły drożdże Safale S-04.

Piwo typu Polish India Pale Ale, górnej fermentacji, niepasteryzowane, niefiltrowane
Ekstrakt 16%, alk. 6,2%
Cena: 8zł (butelka 0,33l w Piwotece), lane 10/12zł (0,3l/0,5l w Piwotece Narodowej)


Kolor ciemno bursztynowy, piwo jest dość mocno opalizujące. Piana kremowa, dość obfita i drobna, trwała i ładnie krążkuje.

Myślałem, że piwo w zapachu będzie dość nijakie, a tu jednak miłe zaskoczenie. Jest mocno żywicznie, leśnie i chmielowo. Wyczuwalna też przyjemna słodowość. Co prawda czułem jeszcze jakaś dziwna, ciężka do określona nutę, ale może był to jakiś zapach powiązany z Sybillą i nie zaburzała ona przyjemnego odbioru.

W smaku też się dzieje. Piwo nie jest mocno słodowe, ale podbudowa jak na IPA jest wystarczająca. Natomiast goryczka świetna, zupełnie inna niż przy amerykańskich chmielach. Jest mocna, zostaje długo z nami przyjemnym ziołowym posmakiem.

Ocena: 4,5/5

Polacy nie gęsi i swoje chmiele mają! Miś to bardzo udany eksperyment i dowód na to, że z naszymi polskimi składnikami też można zrobić coś ciekawego. Co prawda coś mi tam jeszcze nie do końca grało, także maxa nie dam, ale piwo ma potencjał. Jak tylko Widawa z Kopyrem popracują jeszcze nad kolejnymi warkami, to wyjdzie świetny produkt, którym będzie można się na świecie chwalić.


Rowing Jack z AleBrowaru

Rowing Jack | AleBrowar | butelka
Nadrabiania zaległości na blogu część kolejna. Tym razem z okazji pierwszych urodzin AleBrowaru, jedno z piw, którymi debiutowali rok temu, czyli Rowing Jack. Może nie tak zasłużony dla "polskiej rewolucji" jak czolowy rewolucjonista w osobie Ataku Chmielu, ale Jack również solidnie zmącił wody - niech o tym świadczy tytuł Najlepszego Piwa Roku 2012, które zdobył w plebiscycie browar.biz

Czy można coś odkrywczego jeszcze o tym piwie napisać, czego jeszcze nie wiecie? Pewnie nie. Dlatego nie będziemy się na to specjalnie silić, ale wtrącimy kilka osobistych spostrzeżeń ;)

Jako, że to pierwsze u nas piwo z AleBrowaru (tak wiemy wstyd, wstyd, pijemy często, a recenzji nie ma - nadrabiamy jak możemy), to odniesiemy się do designu etykiet browaru - jedni je uwielbiają, inni zarzucają straszną tandetę. Jak dla nas są świetne, piwa z AleBrowaru wyróżniają się na półkach na tle stonowanych etykiet innych producentów. Koszulki z "pintową dziewczyną" czy jakimkolwiek Kormoranowym designem raczej bym nie założył, natomiast jak dostanę gdzieś Rowing Jackową, założę z dumą, nie tylko na okazję picia piw z AleBrowaru.

Wyróżniają się na półce... o ile się je dostanie. W Łodzi jest poważny problem z zaopatrzeniem w AleBrowarowe piwa, a już z Rowing Jacka w szczególności (ciężko powiedzieć jak jest w innych miastach). Jest przeważnie dostępny w Piwotece, oraz kilku innych punktach w mieście, a jak już dojedzie, to rozchodzi się w oka mgnieniu. Trafiła się taka sytuacja gdzie Winoteka wrzuciła na swój profil info, że przyjechała dostawa AleBrowaru, następnego dnia uchował się jeden Jack i to tylko dlatego, że się gdzieś zawieruszył w lodówce za Amber Boyami :)

Powody takiej dostępności są ponoć dwa - jeden to brak Jacka w hurtowniach. Tutaj akurat za sprawą warzonych ostatnio nowych warek nieco się poprawiło. Na przełomie 2012 i 2013 AleBrowar wyczyścił się z chmielu do IPA i pojawił się problem z dostępnością, także było go baaaaardzo trudno dostać. Drugą kwestią jest to, że piwa, które ma przeciętnie około miesiąca-dwóch terminu ważności oraz kosztuje tyle ile kosztuje, mniejsi sklepikarze po prostu boją się brać. Z Pintą jest trochę lepiej, bo piwa mają tam dłuższy termin przydatności, więc nie ma aż takiego ryzyka. Trochę to nieuzasadnione, bo w zasadzie większości piwo z AleBrowaru schodzi na pniu, pod warunkiem, że sklep ma kilku klientów na highendowe piwa.

Ale trzeba przyznać - idzie ku lepszemu, na majówkę nawet udało nam się zabrać solidny zapas AleBrowarowych trunków. Miejmy nadzieję, że po otworzeniu ich własnego browaru, AleBrowarowy wiosłujący chłopak będzie dostępny na zawołanie. A jak jeszcze zasmakuje ludziom, to będziemy mieli ciągły dostęp do jak najświeższych warek. W tym przypadku można by nawet powiedzieć: pij AIPA póki mocno nachmielone ;)

Jeżeli chodzi o użyte składniki to w zasypie słody Pale Ale, pszeniczny, wiedeński, Carapils. Chmielony wioślarz jest potężnie i różnorodnie: Simcoe, Chinook, Citra, Cascade, Palisade.

Co do parametrów to:

Piwo typu American India Pale Ale, niepasteryzowane, niefiltrowane
Ekstrakt 16%, alk. 6,2%
Goryczka IBU 80 (chociaż ponoć po zmierzeniu wyszło około 70)

Cena: ok 6-7 zł

Rowing Jack | AleBrowar

Po przelaniu do szkła, beżowa piana jest drobna i obfita (tutaj nam się jakoś dziwnie nalała mniejsza niż zazwyczaj). Ładnie krążkuje równiej na szkle, lekki kożuszek nie znika do samego końca picia (wypija się z ostatnim łykiem).

Gryglas
W zapachu powala amerykańskością :) Przede wszystkim nuty cytrusowe, żywiczne, owoce tropikalne - to co tygryski lubią najbardziej. Po pierwszym łyku czuć wyraźną słodowość, ale drugi trzeci to już solidna żywiczno-cytrusowa goryczka. Piwo jest bardziej zrównoważone niż Atak Chmielu, który jest mocno wytrawny, tutaj goryczka jest skontrowana słodową podbudową. Piwo pije się świetnie, ale goryczka powoduje, że nie każdy da radę dwa jedno po drugim.

Przy tej cenie i w miarę poprawiającej się dostępności, jest to jeden z najlepszych amerykańskich IPA na naszym rynku. Ciężko mi się odnieść do niej obiektywnie, bo piwo gości w moim szkle bardzo często i mnie osobiście bardzo smakuje. Czy warto spróbować? Jeżeli kto uważa się za w miarę uświadomionego piwosza, a jeszcze nie próbował Rowing Jacka, to wstyd po calaku ;) Wiosłować do sklepu i zakupić!

Ocena: 5/5!

Jaco
Jest to zdecydowanie jedno z lepszych piw dostępnych w Polsce. Rowing Jack ma charakterystyczny, bardzo chmielowy zapach i smak, nieporównywalny z innymi jasnymi browarami. Jest bardzo treściwy, zdecydowanie wytrawny, ale nie męczący (chociaż wypicie dwóch butelek pod rząd jest ciężkawe). Zaspokoi wymagania nawet najbardziej wymagających smakoszy. Zdecydowanie polecam!

Ocena: 5/5!

wtorek, 7 maja 2013

Czerwony Kapturek z browaru Artezan na drugie urodziny Piwoteki Narodowej

Gryglas

Zimą był Dziadek Mróz. Skończył się długo przed ustąpieniem mrozu i śniegów, czyli coś koło stycznia.

Przyszła wiosna, więc można teraz napotkać dziewczę w krótkiej spódniczce, włóczące się po lesie. I nie chodzi mi o wątpliwej urody przydrożny sektor usługowy, oferujący wytchnie zdrożonym wędrowcom, tylko o nowe piwo Piwoteki Narodowej uwarzone przez Artezan - Czerwonego Kapturka. Piwo zostało przygotowane na drugie urodziny lokalu, które przypadają właśnie dzisiaj - 07.05.2013. Z racji, że u przeciętnego faceta przebranie Czerwonego Kapturka jest chyba najczęstszą fantazją dotyczącą kobiecych przebrań po Księżniczce Lei z Powrotu Jedi i francuskiej pokojówce, postanowiłem niezwłocznie udać się i skosztować piwa w owych ciuszkach ;)

Dziewczę ma być lekkie i zwiewne, oraz pachnące kwieciem, dlatego piwo jest leciutką pszenicą z dodatkiem kwiatów hibiskusa, nie uświadczycie tutaj chmielu. Ekstrakt 13%, alk. 5,5 % obj. - potrafi dziewczyna zawrócić w głowie.

Etykieta równie bajkowa jak w przypadku mroźnego Dziada - dziewczę śliczne jak malowanie (zależy kto i co maluje). Wilk z etykiety ma już natomiast mocno maślany wzrok. Nie sposób sprawdzić czy się rozmaślił od uroków dziewoi, czy nadmiaru Artezańskich wyrobów. Absolutnie urzeka czerwony kapturek na butelce.

Piwo po nalaniu z kija jest raczej w kolorze soku z czerwonych grapefruitów niż weizena (na zdjęciu tego raczej nie widać), a jako Czerwony Kapturek mógłby być zdecydowanie bardziej czerwone. Ale i tak kolor jest bardzo ciekawy. Piana nie jest super obfita, daleko jej do drobnopęcherzykowych koron typowych wizenów, ale jest dość solidna i opada do ładnego drobnego kożuszka.


W smaku raczej wytrawne, ale nie wodnite, ma dziewczyna ciałko w sam raz. Dominuje kwaskowość weizena podbudowana jeszcze kwaśnym hibiskusem. Żadnych niespodzianek - tak powinna smakować pszenica z hibiskusem. Piwo ma średnie wysycenie jak na pszenicę, pije się przyjemnie do końca. Kwaskowość czuć do samego końca, może jest leciutko męcząca na koniec, ale tak pięknej kobiecie można to wybaczyć.

Ocena: 4,5/5 

Jeżeli gdzieś dostaniecie - spróbujcie. Jeżeli uda Wam się zawitać na urodziny Piwoteki Narodowej - tym bardziej warto (tortu już raczej nie zostanie). Jeżeli się pospieszycie, jest dostępne w butelkach (są też koszulki). Piwo jest świetnie pijalne, idealne na ciepłe letnie dni (chociaż na premierze dominowała burza z piorunami).

Osobiście czekam też następne baśniowe piwa od Artezana i Piwoteki Narodowej. Skojarzenia nasuwają się same: Królewna Śnieżka jako witbier na lato, czy Lampa Alladyna z czymś dymionym w środku. Mam tylko nadzieję, że Ali Baby nie trzeba będzie kupować od razu z dwoma skrzynkami Rozbójników (chyba, że będą dorzucać w gratisie - nie obrażę się ;)).

 
Blog jest wyłącznie dla osób pełnoletnich. Czy masz skończone 18 lat?

TAK NIE
Oceń blog