czwartek, 16 marca 2017

Jak zacząć warzyć piwo w domu? | Poradnik początkującego piwowara #01

Dwadzieścia pięć warek za mną. A kolejne stoją i fermentują. Czy to dużo przez trzy lata? Nie, to zdecydowanie mniej niż chciałbym robić. Niestety brak czasu i miejsca na trzymanie piw w odpowiedniej temperaturze, odbija się na ilości moich wypustów. Nie czuję się w kwestii żadnym ekspertem, chociaż słyszałem, że niektórzy już po takiej ilości zakładali browary kontraktowe. Patrząc na jakość niektórych z nich, jakoś mnie to nie dziwi. Ja do tej pory nie jestem do końca zadowolony i zawsze znajduję coś co mógłbym zrobić lepiej.

Żeby uwarzyć swoje pierwsze piwo domowe, będziesz potrzebował odpowiedni zestaw startowy. A że już udało mi się kilka sprzętów zepsuć, zgubić bądź wyrzucić, bo były totalnie nieprzydatne, podzielę się swoją skromną wiedzą w tym zakresie. Poniżej zestawienie tego, co moim zdaniem przy warzeniu piwa będzie Ci absolutnie niezbędne, co może się przydać, a co jest tak totalnie bezużyteczne, że lepiej za tą kasę kupić sobie dobre piwo.

Potrzebujesz... trochę miejsca. A później jeszcze trochę miejsca.

Może to wydaje się oczywiste, ale będziesz potrzebował miejsce na składowanie sprzętu i fermentowanie piwa. Jeżeli mieszkasz w domku, masz garaż, jesteś szczęśliwcem posiadającym spiżarnię, albo dużą i chłodną piwnicę w bloku, to w zasadzie możesz przestać czytać ten akapit i przejść do dalszej części o sprzęcie.

Jeżeli jednak mieszkasz w M3 w bloku, a twoja komórka jest mniejsza niż izolatka w więzieniu, to pomyśl czy będziesz miał miejsce na trzymanie sprzętu i czy będziesz miał gdzie fermentować piwo.

Zakładam, że jeżeli czytasz ten artykuł, to zaraziłeś się piwowarstwem domowym przez szalejącą obecnie piwną rewolucję. Obstawiam więc, że będziesz chciał uwarzyć np. APA albo IPA. W takim razie potrzebujesz pomieszczenia o temperaturze około 17-18 stopni. Pfffffff nie ma problemu mówisz, uchylę sobie okno/balkon, przykręcę ogrzewanie i będzie git. W takim razie spróbuj najpierw przez miesiąc utrzymywać taką temperaturę w docelowym pomieszczeniu, zwłaszcza z lepszą połówką, która nie lubuje się w zimnym wychowie. "Kochanie, ale w komórce jest za ciepło, żeby trzymać tam fermentor. - Czyli chcesz powiedzieć, że w mieszkaniu będzie zimniej niż w komórce?!" Tak, także tego...

Druga kwestia to składowanie nieużywanego sprzętu. Garnek, fermentory, chłodnica, czyste butelki na piwo (na 20l zejdzie około 40 butelek), urządzenia pomiarowe, słody bazowe czekające na warzenie, słody specjalne, które zamówiłeś w większej ilości... Zajmuje to dość sporo przestrzeni życiowej i może wk*** niepodzielających twojej pasji domowników.

Duży garnek to podstawa

Z uwagi na to, że większość dostępnych fermentorów na rynku to plastikowe wiadra o objętości 30 litrów, wielu początkujących piwowarów decyduje się na 30-litrowe garnki. Każdy garnek powyżej 10 litrów ma niestety czynnik "Gdzie ja to będę trzymał". A jeszcze częściej posiada czynnik "Gdzie Ty do cholery chcesz to w domu trzymać?!". Oczywiście, jeżeli masz w domu 10 litrowy garnek w którym gotujesz rosół w niedzielę, to też się od biedy na początek nada. Ale nie będzie to twój docelowy garnek do zacierania/gotowania brzeczki (chociaż też może się przydać, o czym później).

Jeżeli jednak planujesz robić warki około 20-25l, to warto zainwestować w garnek co najmniej 40l. Kupujesz go na przynajmniej kilka lat, a warto sobie zostawić pewien zapas przy warzeniu.

Po pierwsze przy mocniejszych piwach w stylu RISów, będzie łatwiej zmieścić wszystkie słody w garze na raz i nie fermentować później 5-10 litrów gotowego mocnego piwa (szkoda roboty na taką małą warkę).

Po drugie brzeczka przy gotowaniu ma czasami tendencję do wyjeżdżania z garnka, więc te 10-15 litrów zapasu daje margines bezpieczeństwa. Serio, przypalony karmelek z wykipiałej brzeczki to jedna z najgorszych rzeczy do sprzątania.

A po trzecie, z czysto logistycznego punktu widzenia, fermentory 30tki elegancko wchodzą do gara 40 l i można trzymać wszystko jedno w drugim. O ile dziewczyna/narzeczona/żona nie wyrzuciła Cię jeszcze z domu po jego zakupie.

Sprzęt dla początkującego piwowara

Podstawowe zestawy piwowarskie przeważnie mają większość rzeczy, których potrzebujesz żeby zacząć (na przykład taki z Twojego Browaru, albo taki z Browamatora). I kilka totalnie niepotrzebnych / nieużytecznych. Każdy z takich zestawów przeważnie zawiera: dwa fermentory, termometr, rurkę fermentacyjną, wężyk do zlewania brzeczki, coś do filtrowania, wskaźnik skrobi, cukromierz, kapslownicę + kapsle, coś do dezynfekcji (Oxi One). Można sobie to złożyć samemu, ale przeważnie wychodzi taniej kupić zestaw.

Jest kilka rzeczy, które warto byłoby w nich wymienić/dobrać sobie za dopłatą, jeżeli pozwala na to sprzedawca (a przeważnie pozwala):

Te dziadowskie wężyki z igelitu wymień na węże silikonowe: Igelitowe są totalnie nieelastyczne i odmawiają współpracy jak przeciętny urzędnik państwowy w poniedziałek rano. Dodatkowo śmierdzi to to plastikiem i niespecjalnie nadaje się do wyższych temperatur (igelit, nie urzędnik). A silikonowe nie mają tego problemu, wszystko gnie się elegancko i nie niszczy w wyższych temperaturach.

Fermentor bez kranika i dziury w pokrywie fermentora... na taki z kranikiem i dziurą na rurkę fermentacyjną: Tutaj przyznam, że przemawia przeze mnie wewnętrzny leń, ale zdecydowanie wolę mieć już wszystkie fermentory z opcją kranika. Kosztuje to kilka złotych więcej, a masz już full opcję i możesz każdego z nich używać jako fermentora na burzliwą, cichą i pojemnika do filtracji. Oraz nie musisz pakować tam ani rurek do zlewania ani innych rzeczy, zlewasz wszystko kranikiem. Mniej kontaktu zewnętrznego syfu na etapie fermentacji, mniej okazji do zakażenia.

Chyba, że irytują Cię bulgoczące rurki to weź sobie zwykłe wiadro i uchylaj klapę, ale to z kolei zaproszenie dla drobnoustrojów czy innego robactwa z zewnątrz. Poza tym ja tam sobie lubię z drożdżami porozmawiać. Tak, wiem, smutne to moje życie... i pewnie powinienem zgłosić się do specjalisty.

Szklane rurki do cukromierzy na plastikowe: Na dwadzieścia warek potłukłem ich 4, z czego jedna nawet do mnie nie dojechała w całości i potłukła się w paczce. Potem zrobiłem sobie szklaną z rurki od termometru okiennego... i też ją potłukłem. W końcu zakupiłem plastikową i jest spokój. I mam dodatkowe cukromierze na zapas - z tych zaskakująco nie potłukłem żadnego.

Wkład do kadzi filtracyjnej na filtrator z oplotu: Trzy lata temu gdy zaczynałem warzyć, filtrator z oplotu trzeba było sobie zrobić samemu, teraz to raczej standard w zestawach. Ale gdyby jakimś dziwnym trafem znalazł się w Twoim zestawie taki dziurkowany plastikowy dekiel, który się wkłada na dno fermentora, to użyj go jako frisbee i wypieprz czym prędzej za okno. Filtrator z oplotu filtruje elegancko, nie zapycha się tak łatwo i jest jednym z genialniejszych wynalazków polskich piwowarów domowych (bo na zachodnich forach raczej go nie widziałem).

Co dokupić do zestawu startowego? Lub zrobić samemu.

Jest też trochę mniej oczywistego sprzętu, który przyda Ci się podczas różnych faz robienia piwa w domu.

"Kosmiczny koc zacierny" (kilka złotych i stary koc): żeby nie sprawdzać co 15 minut czy temperatura nie uciekła, warto garnek podczas zacierania dobrze zaizolować. Niektórzy wrzucają na garnek wszystkie koce, kołdry i pierzyny jakie mają w domu. Tylko pamiętajcie, że mogą się one ubrudzić brzeczką, a tak słodko się tego nie pierze (chociaż słodkie będzie). Z doświadczenia mogę polecić dwa koce NRC (po kilka złotych każdy) plus na to zwykły gruby koc. System izoluje na tyle dobrze, że przez półtorej godziny zacierania praktycznie nie trzeba rozwijać pakunku, a temperatura jest trzymana. Chociaż warto od czasu do czasu odpakować i przemieszać zacier, żeby konwersja skrobi szła równomiernie. Dla lepszego efektu wizualnego można dodać wkurzonego ptaka.

Hopstoper/Hopspider (5-30zł / 100-150zł): Podczas gotowania brzeczki z dużą ilością chmielu, dobrze było by odfiltrować go na końcu. Przy okazji z innymi rzeczami, które się z piwa wygotują (osad białkowy itp). Dlatego warto sobie przygotować prosty hopstoper z zaparzacza do herbaty czy metalowego druciaka. Działa znakomicie, a nie kosztuje kroci.

Druga opcja, a właściwie opcja rozszerzona to zrobienie/zakup hopspidera. Co to? Taki metalowy (albo materiałowy) "kosz" na gotowany chmiel. Idea jest taka, żeby brzeczka swobodnie krążyła po tym koszyku, ale żeby gotowany chmiel można było łatwo wyciągnąć na koniec gotowania. Nie zainwestowałem jeszcze, ale jako leń z pewnością zrobię to za kilka warek. Będzie łatwiej oddzielać chmieliny.

Chłodnica zanurzeniowa (około 100-150zł): chłodzenie brzeczki po gotowaniu bez chłodnicy jest strasznie upierdliwą czynnością. Zwłaszcza kilkanaście ostatnich stopni schodzi najdłużej. Gdy jest zimno można wystawić to na zewnątrz, można wstawić w garnku lub fermentorze do wanny, można kombinować z mrożonymi butelkami PET. Tak w zasadzie wszystko można. Tylko po co się kopać z koniem.

Kupujesz lub robisz sobie chłodnicę, podłączasz ją pod źródło wody (prysznic, wąż ogrodowy, czy z czego tam Ci zimna woda leci), puszczasz zimną wodę i za pół godziny masz warkę schłodzoną do jakiś 20 stopni. Ja przy okazji jeszcze używam jej do napowietrzania brzeczki - miąchanie góra dół przez jakieś 5 minut i drożdże startują elegancko.

Mieszadło magnetyczne i kolba do starterów drożdżowych (około 100-200zł):
Można drożdże dawać do brzeczki nawet bez uwodnienia prosto z saszetki. No można, ale zrobienie chociaż podstawowego starteru, da drożdżom dużo lepszy start w przyszłe życie. A jak dasz im lepszy start, to w przeciwieństwie do twoich niewdzięcznych bachorów, drożdże odpłacą Ci lepszym piwem. O drożdże warto zadbać, bo to one robią piwo. Ty "tylko" dajesz im żreć.

Można starter robić w dowolnym naczyniu, słoik po ogórkach się nada. Można też zainwestować w mieszadło magnetyczne i kolbę laboratoryjną. Opcje są różne, podstawowe można kupić w sklepie piwowarskim, zakupić profesjonalną używkę z regulowaną temperaturą czy zrobić samemu. W czym ma przewagę nad słoikiem? Przede wszystkim napowietrza brzeczkę, co ułatwia namnażanie drożdzy oraz odprowadza dwutlenek węgla, będący produktem przemiany materii drożdży. Drożdże w swoich bąkach też siedzieć nie lubią ;)

Dodatkowo po przefermentowaniu piwa, zbierasz sobie elegancko gęstwę drożdżową, pakujesz do lodóweczki, dzień przed warzeniem wstawiasz na mieszadło i odpada Ci koszt drożdży na obecne warzenie. O ile używasz US-05 z saszetki, to koszt aż tak bardzo nie boli. Ale jeżeli kupujesz już drożdże za 25-40 zł to fajnie byłoby móc użyć ich ponownie.

Z brewkitu czy zacierać? 

Zacierać, tylko i wyłącznie zacierać. 

Oczywiście, jeżeli chcesz pójść na łatwiznę, boisz się tych kosmicznych procesów zachodzących w garnku, możesz wziąć brewkit. I jest szansa, że wyjdzie Ci dobre piwo. Tylko czy tak na prawdę w tej zabawie nie chodzi o to, żeby zrobić to wszystko samemu? No więc właśnie.

A co jako pierwsze uwarzyć?

Coś prostego. Nie porywaj się na Barel Aged Hoppy Sour Brett Milk Imperial Stouta według własnej receptury. Nie wyjdzie. I zrazisz się. 

Poszukaj sobie jakiegoś gotowego zestawu składników np. takich jak dają w Twoim Browarze, Browamatorze czy innych sklepach. Receptury mają niezłe, dostajesz instrukcję jak to zrobić krok po kroku, także nie powinieneś mieć problemów jeżeli będziesz jechał według instrukcji. Ja do tej pory zamawiam w Twoim Browarze co jakiś czas Tasmanian Red Ale z dodatkowym Topazem, bo mam do niego sentyment jako do pierwszego piwa jakie uwarzyłem z zacierania. Po kilku warkach i lekkich modyfikacjach w chmieleniu wychodzi z tego "gotowca" znakomite piwo. 

Ewentualnie poszukaj sobie prostego przepisu na piwo, bez masy dodatkowych składników, żeby nie walały Ci się bez sensu pozostałe słody po domu. Chociażby jak mój prosty przepis na AIPA

Co jeszcze? To w zasadzie tyle.

Dobrnąłeś do końca? To w zasadzie nie zostaje mi nic innego jak życzyć powodzenia! 

Receptury i kolejne porady znajdziesz również w dziale Domowe Warzenie Piwa na moim blogu.

środa, 22 lutego 2017

Proste American IPA | receptura piwa domowego

Klasyk klasyków piwnej rewolucji - American India Pale Ale. Obstawiam, że dla większości piwna rewolucja zaczynała się właśnie od tego rodzaju piw. Czy to Rowing Jack, czy Atak Chmielu, czy któreś z późniejszych, każdy beer geek marzył o cytrusach w zapachu i wykręcającej goryczce. A nic prostszego niż uwarzyć to samemu w domu.

Baza do standardowego AIPA, po kilkunastu różnych próbach, jest u mnie pod względem zasypu prosta jak konstrukcja cepa. Nie bawię się w 4,2358 kg tego, 0,12345 g tamtego. To nie apteka i nie lubię jak mi się resztki słodów walają po domu. Także wszystko dla uproszczenia jest zaokrąglone do pełnych ćwierć-kilówek.

Zasyp:

- słód pale ale 5 kg
- słód pszeniczny 1 kg
- słód Crystal 160 EBC 0,25 kg

Zacieranie:
- słody do 16l wody w temperaturze 72°C
- 75 minut w temperaturze 68°C
- 10 minut mashout w temperaturze 78°C

Filtracja:

- wysładzanie 14l wody o temperaturze 80°C

Po przefiltrowaniu gęstość na poziomie 14°Blg.

Chmielenie:

Tutaj tak naprawdę zaczyna się prawdziwa zabawa przy AIPA. Ja chmieliłem już przeróżnymi odmianami chmielu, na różne stopnie goryczki, różny aromat. Czasami z chmielem na cichą, czasami bez. Daję przykładowe chmielenie popularnymi odmianami chmielu, ale każdy powinien dostosować ją pod swoje upodobania. Żeby ułatwić sobie obliczenie goryczki użyjcie tego kalkulatora.

Przykładowe (około 60 IBU):
- gotowane 90 minut
- 45 minut do końca 10g Mosaic + 10g Citra
- 15 minut do końca 10g Mosaic + 10g Citra + 10g Amarillo
- 7 minut do końca 10g Mosaic + 10g Citra + 10g Amarillo
- 4 minuty do końca 10g Mosaic + 10g Citra + 10g Amarillo
- 2 minuty do końca 15g Mosaic + 15g Citra + 20g Amarillo
- na koniec gotowania 10g Mosaic + 10g Citra + 10g Amarillo

Zachęcam też do chmielenia pojedynczą odmianą chmielu, bo da Wam pojęcie to właściwościach danego chmielu i pomoże na tej podstawie ułożyć swoją ulubioną mieszankę chmielową.

Osobna kwestia to oddzielenie przełomu białkowego i chmielin od brzeczki. Jest tego przy intensywnym chmieleniu naprawdę sporo, a chcemy żeby jak najmniej wylądowało w fermentującym piwie. Także na koniec gotowania zamieszać intensywnie w garze i założyć na koniec rurki do zlewania hopstoper (jak go zrobić będzie osobny wpis, w skrócie najprostszy to duże sitko do parzenia herbaty albo metalowy druciak). A i lejek z sitkiem też się przyda. Chyba, że macie inną metodę, to się nie wcinam, że moja lepsza.

Ekstrakt po chmieleniu około 16°Blg.

Fermentacja:

Drożdże US-05 zadane w 18°C. Później: 18-19°C przez 3 tygodnie. Zlewamy na cichą, dowalając chmielu około 100g-200g i zostawiamy na kolejny tydzień. Nie oszczędzajcie przesadnie na chmielu, w cenie jednej butelki będzie to kilka/kilkanaście groszy, a różnica w końcowym piwie jest znacząca. Nie ma z drugiej strony też co przesadzać, bo od pewnego poziomu nie czuć już różnicy, a piwo może się zrobić trawiaste w smaku.

Butelkowanie:

- Przelać do fermentora z kranikiem z którego będziecie butelkować. Tutaj ponownie rekomenduję użyć hopstopera, żeby oddzielić chmieliny od piwa, tylko dobrze go wysterylizujcie (spokojnie wystarczy wygotować, możecie na koniec do gorącej wody dodać Oxy dla pewności)
- Butelkowanie przy użyciu cukru, 1/5 łyżeczki do herbaty na butelkę. Można też odpowiednią ilość rozrobić i dodać do fermentora przy rozlewie.


Domowe American IPA

Podsumowanie:

Jak wyszło? Jak to American IPA, zależy jakich chmieli użyjecie. Podbudowa jest na tyle standardowa, że ten przepis daje możliwość spróbowania głównie różnych kombinacji w chmieleniu. Zależnie czy będzie to mieszanka, czy single hop, pozwoli Wam to osiągnąć niepowtarzalne efekty. Niska podbudowa słodowa tutaj tym bardziej ma pomóc, nie zagłuszając naturalnych smaków i aromatów z chmielu. Żeby ten efekt podbić, można jeszcze zacierać w nieco niższej temperaturze i np. nie dawać słodów karmelowych idąc w stronę West Coast IPA. Także bierzcie AIPA na warsztat i eksperymentujcie, na pewno warto.

Szukasz więcej informacji o warzeniu piwa w domu? Sprawdź pozostałe wpisy >>>

wtorek, 7 lutego 2017

Foreign Smoked Stout | receptura piwa domowego

Fanem dymu w piwie jestem już od bardzo dawna. Zaczęło się od Jak w Dym z Pinty i miłość trwa do dzisiaj. Co prawda kraftowcy wypuszczają obecnie coraz więcej wędzonki, niestety dostępnych od ręki śmierdziuchów jest jak na lekarstwo. Schlenkerli w sklepie w Łodzi nie widziałem już co najmniej z rok. Po zamknięciu się Browaru Mason zniknął też z rynku MC Stoutu - przynajmniej na razie. Mason obiecywał powrót receptury pod innymi sztandarami. Najczęściej można dorwać świetnego Smoky Joe, ale też nie zawsze można go trafić, a i jakości AleBrowaru nie do końca ostatnio ufam. Chociaż trzeba przyznać, że Upalony Józek to ich najrówniejsze piwo przez ostatnie kilkanaście miesięcy.

Postanowiłem jednak nie oddawać się naszej ulubionej polskiej dyscyplinie sportu obok piłki nożnej i skokom narciarskim (czyli narzekaniu), wziąć sprawy w własne ręce (oraz garnek) i uwarzyć samemu ciemną wędzonkę. To moje pierwsze podejście, dlatego postawiłem na sprawdzoną recepturę. I odmierzone ilości składników, żeby mi się resztki po szufladach nie walały ;) Zakupiłem Foreign Smoked Stouta z zestawu dostępnego w Twoim Browarze. Co prawda nie zawiera on słodu wędzonego torfem (a ten najbardziej lubię w stoutach), ale w sumie bukowe wędzenie do stouta też może być ciekawe.

Skład:

- słód pale ale 4,1 kg
- słód wędzony bukiem 1,25 kg
- słód brown 0,4 kg
- słód chocolate 0,4 kg
- słód pale chocolate 0,4kg
- palone ziarno jęczmienia 0,5 kg
- płatki jęczmienne 0,5 kg

Zacieranie:

- słody do 20l wody w temperaturze 72°C (wszystkie oprócz palonego jęczmienia)
- 75 minut w temperaturze 68°C
- dodany jęczmień palony
- 10 minut w temperaturze 68°C
- 10 minut mashout w temperaturze 78°C

Filtracja:

- wysładzanie 14l wody o temperaturze 80°C

Po przefiltrowaniu gęstość na poziomie 16°Blg.

Chmielenie:

- gotowane 80 minut
- 45 minut do końca 50 g Target

Ekstrakt po chmieleniu około 17°Blg.

Fermentacja:

Drożdże S-04 zadane w 20°C. Później: 18-19°C przez 4 tygodnie. Nie chmieliłem na zimno, więc na cichą nie zlewałem. Taki ze mnie leń ;)

Butelkowanie:

- przy użyciu cukru, 1/6 łyżeczki do herbaty na butelkę

Foreign Smoked Stout | Twój Browar | piwo domowe

Podsumowanie:

Jak wyszło? Bardzo zacnie wyszło. Kolor czarny jak noc, piana elegancko się trzyma i osadza na szkle. Pachnie wędzonką połączoną z gorzką czekoladą 90tką. W smaku pełne, ale nie ma ulepku. Jest natomiast głównie czekolada i prażony jęczmień. Ale co Wam tu będę się rozpisywał i tak nie spróbujecie. Chyba, że zrobicie w domu, a szczerze do tego zachęcam.

środa, 4 marca 2015

Kakarotto vs Simcoe, czyli piwna teraźniejszość vs sentymentalne spojrzenie na stare kreskówki

Kakarotto vs Simcoe
Piwo w stylu American India Pale Ale, górnej fermentacji, niepasteryzowane, niefiltrowane.
Producent: Browar Bednary
Ekstrakt 14%, alk. 5,5% obj.
Skład: woda, słody, duża doza sentymentu, chmiele: Cascade i Simcoe, drożdże

W czasach gdy duża część z Was mówiła jeszcze na chleb "beb", a na muchy "tapty", istniały takie instytucje jak salony gier (nie, prawnie nikt nie miał konsol), 5-10-15 (nie, nie sklep z zabawkami dla korpomatek), bary mleczne (nie, nie można było opierdzielić kebsa za każdym rogiem) oraz angielskojęzyczne kanały z kreskówkami.

Właściwie jeden - Cartoon Network. Tak ten kanał, na którym teraz pojawiają się głównie mangookie, bazujące na sprzedaży zabawek i badaniach marketingowych dubbowane pseudokreskówki. W dawnych czasach można było jednak na CN obejrzeć Freda i Barneya, dwóch prehistorycznych kumpli, chowających się w kręgielni przed żonami, oryginalnego Scoobie Doo, który był genialnie, a zarazem prześmiesznie upiorny, czy Cow & Chicken (nie, nie Krowę i Kurczaka, ale do tego przejdziemy za chwilę), czyli jedną z najbardziej pojechanych kreskówek wszech czasów. Nie wspominając o Dexter's Laboratory, Johnym Bravo, Two Stupid Dogs, Saurai Jack'u czy w końcu Dragon Ball'u (głównie w wersji Z i później GT).


Nie, nie oglądaliście? A Kapitana Jastrzębia (popularnie zwanego Tsubasą) oglądaliście? To wyobraźcie sobie, że zamiast zawodnika biegnącego przez boisko w jedną stronę przez 5 odcinków, dwóch super napakowanych mistrzów sztuk walki, trenujących w grawitacji 10x większej od ziemskiej, gada przez dziesięć odcinków czemu w jedenastym wystrzela się po gębie. A teraz wyobraźcie sobie, że było to totalnie ZA JE BI... tak, aż tak świetne :)



Zakładam, że Rafał z Browaru Bednary oglądał Dragon Ball'a Z. Bo nie wyobrażam sobie, że inaczej wrzuciłby na etykietę głównego bohatera czyli Son Gokū (po saiyańsku nazywającego się właśnie Kakarotto). I to w wersji nieżywej. Widzicie tą aureolę wokół VS na etykiecie? Tak, [SPOILER ALERT] Gokū ginie w pojedynku z Cell'em i udaje się w zaświaty... żeby nadal trenować. A Ty sądzisz, że zakwasy po jednej wizycie na siłce to znak żeby zluzować? Ok, to tyle jeżeli chodzi o tło piwa. A jak samo piwo?

Ok, dla mnie trochę za bardzo karmelowe, za mało aromatu jak na AIPA, ale przyznam, że niezła piana. Wpadliście tutaj na recenzję? Jakoś się nie złożyło, sentyment przeważył. Tak to jest na starość.

Kakarotto vs Simcoe

Wracając do starych czasów - czy dzisiaj jest gorzej? Nie, jest lepiej, pod wieloma względami - internet mamy pod ręką i nie kosztuje kroci, przez co mamy prawdopodobnie dostęp do największej wiedzy jaką kiedykolwiek ludzkość widziała. Piwna rewolucja hula w rozmiarach o jakich kilka lat temu można było pomarzyć. Żyjemy w wolnym kraju (tak, wiem, podobno nie) i możemy (teoretycznie) robić co nam się żywnie podoba (oprócz np. napicia się piwa kulturalnie w parku na ławeczce).

Jedno mnie niestety wkurza jeżeli chodzi o posiadanie wiedzy i wolność - powszechna mania tłumaczenia i dubbingu wszystkiego. Kiedyś, jeżeli chciałem obejrzeć... no np. Dragon Ball'a to oglądałem w wersji ENG (bez napisów!) i mocno się musiałem nagłowić, żeby wyciągnąć z kontekstu o co chodzi bohaterom. Czy rozumiałem wszystko? Pewnie, że nie, ale nauczyłem się przez to cholernie dużo. A ułatwianie sobie życie kosztem oryginału wkurza mnie do tego stopnia, że mając ostatnio bilety na Hobbita, wszedłem, zobaczyłem, że jest to wersja z dubbingiem i wyszedłem. No tak głupio się złożyło, że miałem bilety na wersję z dubbingiem. Właściwie to głupio, że miałem bilety na Hobbita.

Dzisiaj tłumaczenie wszystkiego na nasze prowadzi do takich kwiatków jak wilkory w polskim tłumaczeniu Game o Thrones, czy Żmijowe Bękarcice (tak, też z GoT'a). Czy w przeszłości Szklana Pułapka (gdzie szkło skończyło się w pierwszej części). Czy Wirujący Sex. Poza tym jest wiele odniesień, których nie sposób idealnie przetłumaczyć z języka oryginalnego. Również, do furii doprowadzają mnie stwierdzenia w stylu X-Meni, czyli polska liczba mnoga od liczby mnogiej X-Men. Nosz k***, albo X-Men albo X-Mani. Czy nie mówiłem kiedyś Turtlesy, albo Transformersy. Tak, mówiłem, ale człowiek uczy się całe życie. Nauczyłem się, więc może mnie to teraz wkurzać ;)

Także jeżeli nie doszliście jeszcze sami do pointy (nie, nie Pinty) wywodu... pijcie dobre piwo i uczcie się języków. Bo w przeciwnym razie może Was kiedyś spotkać przypadkiem nieprzyjemna sytuacja.




P.S. I jeżeli o mnie chodzi, Gokū nie zasługuje na etykietę piwa ;) Because he's a dick to beer!

wtorek, 17 lutego 2015

Wędzone Pale Ale "Why me Admiral?" | receptura piwa domowego

Jestem wielkim fanem grodziskiego, jak również wszelkich innych wędzonek. W początkach swojej przygody z piwowarstwem domowym zakupiłem z Twojego Browaru zestaw surowców do przygotowania grodziskiego, ale zapomniałem zamówić do niego odpowiednich drożdży. Miałem też wtedy na świeżo w pamięci Rhino z Widawy, czyli kombinację wędzonki z amerykańskim chmielem. I tak pojawił się pomysł zrobienia lekkiej hybrydy grodziskiego z egzotycznymi chmielami (miałem akurat nowozelandzkie w lodówce) na US-05. Efekt był na tyle udany, że niedawno powtórzyłem Grodziskie Pale Ale z użyciem tego co akurat w lodówce z chmieli zostało - angielskiego Admirala i nowozelandzkiego Waimea.

Zasyp:
- Słód Wędzony 1,3kg
- Słód Wędzony Bukiem 1kg
- Słód Pszeniczny 0,8kg
- Słód Pilzneński 0,4kg

Przy zasypie stosuję standardowy zestaw do Grodziskiego z Twojbrowar.pl z dodatkiem kilograma słodu wędzonego bukiem (dla podbicia ekstraktu do 10-11°Blg).

Zacieranie:
- słody do wody 66°C
- przerwa maltozowa (64°C) - 40 min
- przerwa dekstrynująca (72°C) - 30 min
- mashout (78 st C) - 10 min

Po przefiltrowaniu gęstość na poziomie 9°Blg.

Chmielenie:
Gotowane 80 minut:
- 45 minut do końca 10 g Admiral'a 5 g Waimea
- 20 minut do końca 5 g Admiral'a 10 g Waimea
- 15 minut do końca 10 g Waimea
- 10 minut do końca 10g Waimea
- 5 minut do końca 15g Waimea

Ekstrakt po chmieleniu: około 11°Blg.

Fermentacja:
Drożdże US-05 zadane w 24°C. Później: 19-20°C przez 4 tygodnie. Tej warki akurat nie zlewałem na cichą, bo akurat byłem we Francji (a samo się cholera nie chciało zlać), ale poprzednia wersja dostała na cichacza około 50g Waimea.

Butelkowanie przy użyciu cukru: pół łyżeczki do herbaty na 0,5l.


Efekt
Piwo wyszło dość klarowne, jak na brak jakichkolwiek dodatkowych zabiegów klarujących (karuków, żelatyn itp.). Jaśniejsze niż na zdjęciu, w kolorze dobrego pilsa za 3zł ;) Z piany jestem bardzo zadowolony, dość drobny i średni pęcherzyk, a dzięki odpowiednio wysokiemu wysyceniu utrzymuje się solidną czapą do końca picia.

W zapachu... najprościej można to podsumować jak oscypek z lekką żurawiną. Dymne nuty ze słodów wędzonych są bardziej wyraźne niż w normalnym Grodziskim, a dodatek Waimea'i daje wędzonce urozmaiconą kontrę. Obecna warka jest mniej owocowa niż poprzednia chmielona na zimno, ale i tak jest ciekawie i nietypowo. W smaku lekkie, bardzo pijalne, goryczka to połączenie ziołowości Admiral'a z lekkimi czerwonymi owocami z Nowej Zelandii. Zdecydowanie piwo na lato.

Jeżeli lubicie wędzonki i szukacie czegoś nietypowego do zrobienia w domu, to hybrydę grodziskiego z owocowymi chmielami mogę zdecydowanie polecić. Ja na pewno będę powtarzał, surowce już zamówione.

wtorek, 27 stycznia 2015

Hopus Pokus czyli czarna magia od czarodziejów z Pinty

Hopus Pokus
Piwo w stylu Black IPA / Cascadian Dark Ale, górnej fermentacji, pasteryzowane.
Producent: Pinta
Ekstrakt 16,5%, alk. 6,3% obj., IBU 66 (czyli jednak czarna magia ;))
Cena: 6,90 zł (Piwne Rozmaitości)
Skład: woda, słody: Weyermann® pale ale, monachijski typ II, Caramunich® Typ II, Carapils®, Caraamber®, Carafa® Special Typ II; chmiele: Magnum (PL), Simcoe® (USA), Chinook (USA), Cascade (USA); drożdże Fermentis Safale US-05.

Dawno żadnej nowości Pintowej u nas nie było, także nadrabiamy niedopatrzenie ich nową czarującą propozycją. Może trudno w to uwierzyć, ale tacy rewolucjoniści jak Pinta nie mieli dotąd w swoim portfolio zwykłego Black IPA (lub jak kto woli CDA). Mieli co prawda Żytorillo, ale prostego, zwykłego, bez udziwnionych dodatków BIPA na razie się nie dorobili.

Trzeba przyznać, że etykieta w Pintowym stylu, bez fajerwerków, ale dobrze dobrana: czerń piwa i zieleń chmielu oraz fajny smaczek w postaci częściowo znikającego logo Pinty. W składzie zaskakująco obok amerykańskich chmieli, na goryczkę (a być może i na aromat) zastosowano polskie Magnum.

Hopus Pokus | butelka

Jak możecie zobaczyć, po nalaniu piana robi się praktycznie betonowa i w ogóle nie chce opaść. Dolewane na kilka razy, inaczej mielibyście na zdjęciu pół szkła piany. Drobny pęcherzyk, trzyma się elegancko i zdecydowanie ciężko wymóc na niej sztuczkę ze znikaniem. Chyba, że wyjecie łyżką. Gdy już mogłem powąchać piwo porządnie, bez dorabiania sobie dodatkowych wąsów i brwi w kolorze cappuccino, w mój nos buchnęła mieszanka żywicy i cytrusów z delikatną kawą i gorzką czekoladą. Zdecydowanie dominują tutaj cytrusy i cały 'blackness' wychodzi tuta dopiero po lekkim ogrzaniu.

To samo w smaku - piwo jest bardzo IPAowe, czuć głównie cytrusy i żywicę, z lekką podbudową słodów. Dopiero na końcu dołączają lekko palone akcenty. Gdyby dali mi do wypicia z zamkniętymi oczami, nie wiem, czy bym powiedział, że jest ciemne. Czyli tak jak w Cascadian Dark Ale powinno być, w przeciwieństwie do American Stoutu. Całość jest wybitnie pijalna i tutaj sztuczka ze znikaniem zdecydowanie Pincie się udała - w mgnieniu oka w szkle nie ma już prawie nic.

Ocena: 4,5/5

Nowe piwo Pinty oczarowało mnie. Czy jest idealne? Nie. Czy jest się w takim razie do czegoś przyczepić? Też nie. Znakomite, świetnie pijalne piwo. Potwierdza formę Pinty, gdy niektórzy, nawet zasłużeni kraftowcy, kuleją ostatnio ze swoimi piwami. A i plus za udane użycie w składzie polskiego Magnum. Brawo! I czekam na następną warkę z jeszcze bardziej kopiącymi zaklęciami.

piątek, 16 stycznia 2015

Nosferatu na Sunset BLVD w Metropolis - przegląd piw z Browaru Raduga

W 2014 premiera goniła premierę, zanim się człowiek obejrzał narobiło się zaległości co nie miara (strach się bać co będzie w tym roku). Jedenastego grudnia premierę miało nowe piwo z browaru Raduga, czyli Sunset BLVD, a że miałem jeszcze w lodówce niewypitego Nosferatu i nieopublikowany materiał do Metropolis, postanowiłem w końcu ogarnąć dupsko i słowo o Radudze skrobnąć.

Browar Raduga to przede wszystkim dwóch piwowarów domowych z Warszawy: Rafał Gawryś i Andrzej Kiryziuk. Panowie, jeżeli wierzyć legendzie, zaczynali warzenie w domu, w piwnicy, w łazience (czyli nie mają łazienki w domu?), wannie (skoro nie ma łazienki, pewnie wanny w domu też nie mają), a nawet Saabie 900! Osobiście wolę 40 litrowy garnek, ale może w Saabie też się dobrze zaciera. Szło im dobrze, powygrywali kilka konkursów i postanowili w końcu wypuścić swoje dla piwa szerszej publiczności.

Browar Raduga to też zamiłowanie do starego kina - wszystkie etykiety nawiązują do klasyków kinematografii w mocno międzywojennym stylu. Osobiście kojarzą mi się z designem plakatów, które można było znaleźć na ścianach Rapture w Bioshock'u. Na razie może nie powalają projektami, ale ma to wspólny klimat i broni się nieźle.

Śmiem twierdzić, że etykiety wyglądają lepiej niż oryginalne plakaty ;)
Nazwę browar dzieli z radzieckim odpowiednika rakiety Tomahawk, czyli pociskiem manewrującym Raduga Ch-55. Podobno bardziej spodobała się twórcom sama nazwa, jako taka, niż są fanami rakiet do przenoszenia głowic jądrowych. Po rosyjsku znaczy "tęcza", ale niespecjalnie chętnie bym zobaczył takie Tęcze nad Polską. Swoją drogą ciekawe, czy nie ma tutaj jakiś ukrytych deklaracji - dwóch chłopów, Warszawa, tęcza... Przypadek? Mam taką nadzieję ;)


Browar Raduga to w końcu Witnica. Na razie kontraktowcy nie planują przenosin, chyba, że będą szukali dodatkowych mocy przerobowych, gdy piwo zacznie znikać z półek. Wypust jednej warki to 83 hektolitry, także aż tak szybko w sklepach nie zabraknie. I faktycznie, piwa są nieźle dostępne, po premierze dość szybko w Łodzi się pojawiają. A skoro już o piwach mowa...

Metropolis
Piwo w stylu American India Pale Ale, górnej fermentacji, pasteryzowane.
Ekstrakt 14,2%, alk. 5,7% obj., IBU 60
Cena: 7,40 zł (Piwne Rozmaitości, Łódź)
Skład: woda, słody: jęczmienny i pszeniczny, chmiele: Citra, Cascade, Tomahawk (czyli jednak odpowiedź na rakietę), Amarillo, Simcoe; drożdże Safale US-05.


Muszę przyznać, że akurat pierwsze piwo z Radugi jakoś w ogóle mnie nie zachwyciło. Aromat był słaby, trochę cytrusów, trochę mango, a wszystko okraszone niestety lekkim masełkiem. W smaku już było lepiej, goryczka solidna, nawet odrobinę ściągająca, podbudowa przyzwoita, natomiast nic zapadającego w pamięć. Do tego bardzo duże zmętnienie, którego tutaj nie powinno być. Pije się spoko, ale jak na debiut, Metropolis nie było czymś, co zachęcałoby mnie do czekania na następne piwa.

Ocena: 3/5

Nosferatu
Piwo w stylu Black India Pale Ale (lub Cascadian Dark Ale jak kto woli), górnej fermentacji, pasteryzowane.
Ekstrakt 14,1%, alk. 5,7% obj., IBU 60
Cena: 7,40 zł (Piwne Rozmaitości, Łódź)
Skład: woda; słody: jęczmienny i pszeniczny; chmiele: Citra, Mosaic, Centennial, Simcoe, Magnum; drożdże Safale US-05.


Księcia Ciemności, w przeciwieństwie do swojego kinowego pierwowzoru, klasykiem gatunku niestety też nazwać nie można. Piana jakkolwiek bujna przy nalewaniu, po kilku chwilach przypomina już niestety fryzurę Maxa Schrecka w filmie, czyli nie zostaje z niej prawie nic. W aromacie jest wyczuwalna żywica i owocowość pomieszana z gorzką czekoladą i kawą, pokryta warstwą lekkiego masełka. W smaku mocno palone i kwaskowe od ciemnych słodów (bardziej jak American Stout), ale ma za mało ciała i jest dość wodniste. Goryczka odpowiednia, grapefruit z palonymi akcentami. Całość nie zapada jednak w pamięć, ma potencjał, ale trzeba by tego krwiopijcę jeszcze wziąć na warsztat.

Ocena: 3,75/5

Sunset BLVD
Piwo w stylu Rye India Red Ale, górnej fermentacji, pasteryzowane.
Ekstrakt 16%, alk. 6,5% obj., IBU 70
Cena: 7,60 zł (Piwne Rozmaitości, Łódź)
Skład: woda; słody: jęczmienny, żytni, pszeniczny; chmiele: Amarillo, Mosaic, Citra, Simcoe; drożdże Safale US-05.


Gdy udało mi się trochę info od chłopaków przy okazji premiery Metropolis wyciągnąć, Rafał wspominał, że ich konikiem są piwa żytnie. Także do Sunset BLVD podszedłem z tym większym optymizmem. I muszę przyznać, że najnowsze piwo Radugi jest ich zdecydowanie najlepszym dziełem. Betonowa piana (jak to na życie), solidny aromat grapefruita i owoców tropikalnych mieszających się z odrobiną żytniej ostrości, karmelem ze słodów i żywicą chmielu w tle. W smaku... od razu mi się narzuciło, że piję Atak Chmielu. Piwo smakuje zaskakująco podobnie, jest za to bardziej gładkie i brakuje w nim obezwładniającej goryczki. Ale gdybym pił z zamkniętymi oczami, spokojnie mógłbym się pomylić. Co zdecydowanie zaliczam jako komplement. Na mój gust jak jest za mało żytnie, ale nadal to świetnie pijalne i smaczne piwo.

Ocena: 4,25/5

Na początku było słabiutko i jakoś nie wróżyłem Radudze świetlanej przyszłości. Widać natomiast, że piwowarzy uczą się na swoich błędach i wypuszczają coraz lepsze piwa. Także z niecierpliwością czekam na kolejny piwny klasyk kinematografii. Może by tak jakiś Potwór z Czarnej Laguny albo Czarnoksiężnik z Oz?

 
Blog jest wyłącznie dla osób pełnoletnich. Czy masz skończone 18 lat?

TAK NIE
Oceń blog